środa, 31 grudnia 2014

*3*

Uwaga! w rozdziale występują sceny homoseksualne 18+
czytając, robisz to na własną odpowiedzialność.

*Harry*

Nigdy nie przypuszczałem, że moja miłość do Louisa będzie tak szybko kwitła. On sam się tego nie spodziewał. Z dnia na dzień jego pocałunki są czulsze i wyrażają więcej uczuć, a ja czuję więcej emocji i miłości w jego czułych gestach. Od dwóch dni wszystko układa się po mojej myśli, a nikomu nawet nie przeszło przez myśl, by powiedzieć komuś o naszym wspólnym związku. Lou codziennie zbiera się na rozmowę ze swoją dziewczyną, ale cały czas odwleka to głupimi wymówkami typu ''jest chora'' czy ''miała ciężki dzień''. Wiem, że wszystkie preteksty wymyślił na poczekaniu, ale wiem też, jak bardzo jest to dla niego trudne. Był z nią przez równy rok i wydawało się jakby ich rzekoma miłość miała dopiero rozkwitać. Chłopak ma najwrażliwsze serce jakie kiedykolwiek miałem okazje zobaczyć, więc dla niego jest to nadzwyczaj męka.
Dźwięk mojego dzwonka w telefonie wymazuje wszystkie moje myśli, a swoją uwagę skupiam wyłącznie na nim. Zdjęcie, które zrobiłem 2 lata temu dalej widnieje na zdjęciu kontaktowym Liama. Liam jest osobą niezwykle spokojną i wyrozumiałą. Zawsze umiał znaleźć wyjście z najbardziej nieprzyjemnej sytuacji. Payne był na tyle samodzielny, że szybko pogodził się ze stratą rodziców i zaczął żyć swoim życiem. Nie oznacza to, że za nimi nie tęskni. Zawsze u mnie miał wsparcie i nawet w środku noc do mnie dzwonił. Mieszkanie w tak dużym domu samemu trochę go przerażało i zawsze dzwonił do mnie, po czym uprzejmie pytał, czy może przenocować. Mieliśmy wtedy zaledwie 14 lat, ale on był dojrzały i zachowywał się jak prawdziwy mężczyzna.
- Liam! - odparłem entuzjastycznie i uśmiechnąłem się mimowolnie. Usłyszałem jego chichot i ciche westchnięcie.
- Powiem ci, że nawet się za tobą stęskniłem, Harry. - jego akcent jest mieszanką innych akcentów i niektórzy nie potrafią go zrozumieć. Ja jednak poznałem go na tyle, że nawet najszybszy szept nie jest mi obcy.
- Co u ciebie słychać? - pytam się, a on zaczyna opowiadać, że poznał pewną dziewczynę, że ma na imię Sophia i że potwornie ją kocha.
- Liam, kiedy możemy się spotkać? Jestem w Londynie. - zadaję mu pytanie i czekam, aż spokojnie na nie odpowie.
- W Londynie? Żartujesz, stary! - cieszy się, a ja chyba wiem co ma na myśli. - Skoro jesteśmy w tych samych miastach to na co jeszcze czekamy?! - krzyczy i śmieje się głośno.
Po małej sprzeczce na temat miejsca i godziny umawiamy się na za 2 dni. Liam jest moim przyjacielem i wiem, że zawsze nim będzie.
Pukanie do drzwi orzeźwia mnie, a ja odkładam telefon z powrotem na szafkę. Wstaję poprawiając swoją koszulkę i otwieram drzwi. Za nimi stoi nie kto inny, jak Louis. Wręcz rzuca sie na mnie, a nogą przymyka drzwi. Jego usta są ciepłe i idealnie pasują do moich. Nasze języki również współgrają ze sobą.
- Chcę.... cie... teraz.... mieć. - dysze między pocałunkami. Schodzi coraz niżej, po czym obsypuje nimi moją szyję. Delikatnie przygryza moje wrażliwe miejsce za uchem, a ja wydaję z siebie głośny jęk. Trudno będzie to ukryć.
Ściąga mi koszulkę, a następnie jego mokre i różowe usta przechodzą na obojczyki oraz klatkę piersiową. Zaczyna drażnić językiem mój wrażliwy sutek i bawi się nim ściskając i lekko szarpiąc. Wiję się pod nim, głośno pojękując. Czuję, że teraz rozpina mi spodnie. Pomagam mu wstając i ściągając spodnie wraz z bielizną. Louis jednak wstaje i znowu mnie całuje. Myśląc, że jest to tylko zwykły pocałunek całkowicie poddaję się jego ustom. Chwilę potem łapie w ręce moją męskość i patrząc mi w oczy, które ciemnieją i przepełniają się pożądaniem powoli porusza ręką w górę i w dół.
- Lou! - jęczę i łapię go za włosy.
- Zaraz....dojdę! - krzyczę wijąc się z przyjemności. Mam zamknięte oczy i czuję, jak jego ręka nie porusza sie już na moim przyrodzeniu. Widzę jednak, że Louis schodzi na swoje kolana i ponownie łapie w ręce mojego penisa. Ale nie w tym samym celu. Jęczę, gdy przejeżdża koniuszkiem języka po całej długości. Lekko zwilża główkę, a ja juz nie wytrzymuję.
- Lou, nie wytrzymam! - krzyczę, więc w końcu bierze całą długość do swoich ust. Powoli porusza głową do przodu i do tyłu. Co chwilę przyśpiesza swoje ruchy, a ja wypycham biodra do przodu, by zwiększyć moją przyjemność. Przyciskam ręce do jego głowy i pcham ją, by poinformować go, żeby zwiększył tępo. Głośno krzyczę, a moje nogi uginają się.
- Louis, jeśli tak dalej pójdzie, to dojdę w twoich ustach. - on tylko patrzy na mnie uwodzicielskim wzrokiem, a ja jeszcze bardziej sie podniecam. Wzrusza ramionami i najszybciej jak umie pieści mnie ustami.
- O tak! Właśnie tak Lou, oh! - jęczę i wyginam się w łuk. Dochodze w jego ustach, a on połyka moje nasienie i wstaje, by ucałować czubek mojej głowy.
- Dobrze ci szło, kochanie. - mruczy mi do ucha, a ja wykończony padam na łóżko.
- Kocham cię tak bardzo. - szepczę i wtulam się w jego nagą klatkę piersiową.

*nastepnego dnia*

Słońce przedziera się do pokoju, mimo, że rolety są zasłonięte. Promienie docierają do  moich oczu
i nie ma szans, bym ponownie zasnął. Próbuję wstać, ale ręce Louisa ciasno oplatają moją talie. Uśmiecham się na taką bliskość między nami, bo zawsze o niej marzyłem. Sięgam po mój telefon i zauważam, że dochodzi 10. Nagle słyszę jakieś kroki, które kierują się w stronę mojego pokoju. Kurwa,  nie mam ochoty z nikim teraz rozmawiać. Zamykam oczy i ponownie wtulam się w klatkę piersiową Lou. Słyszę, jak klamka opada w dół, a ja od razu rozpoznaję głośne pantofle Liama.
- Stary, czas wsta... - przerywa swoją wypowiedź, gdy zauważa mnie i Louisa w łóżku. Otwiera buzię, a ja uśmiecham się wstydliwie, po czym delikatnie podnoszę się spod chłopaka.  Mruczy coś niewyraźnie i przekręca się na drugi bok, a ja wzdycham z ulgą. Zauważam, że moje bokserki są na swoim miejscu, musiałem ubrać je w nocy. Podchodzę do Payne'a i zamykam go, a raczej on mnie, w przyjaznym uścisku. Jest ode mnie wyższy, prawie taki sam jak Louis. Dzieli ich zaledwie kilka centymetrów.
- Hazz, widzę, że twoja orientacja się nie zmieniła. - chichocze i klepie mnie po plecach.
- Zjesz ze mną śniadanie? - pytam i ubieram moją koszulkę. Przytakuje i oboje wychodzimy, zostawiając Louisa by dalej sobie biedak pospał.
- Jak on ma na imię? - pyta mnie siadając przy stole. Wszyscy zdają się jeszcze spać, ale z tego co wiem siedzieli do późna. Jedynie rodzice Louisa poszli, bo powiedzieli, że jest upity, co mnie mega wkurwiło i powiedzieli, żeby wrócił, jak wytrzeźwieje. Robię ciasto do naleśników. 
- Louis. - mówię mu wzdychając i rozmarzając nad szatynem. Jego niebieskie, wręcz szare oczy można zauważyć z odległości kilometra. Uśmiech, który zachwyciłby nawet najmniej szczęśliwego człowieka na tej ziemi oraz włosy, które pachną tym zajebiście pięknym szamponem i.....
- Ziemia do Harry'ego! - Liam macha mi przed twarzą swoją dużą dłonią, a ja orientuję się, że przypaliłem naleśnika.
- Marzyłeś o nim? - pyta, a ja przytakuję zawstydzony i robię kolejne naleśniki. Oboje zjadamy je w żółwim tempie dyskutując o tym, jak minęły nam 2 lata. Tak, nie widziałem Liama przez 2 równe lata. Nasze kontakty się urwały, po nieco ostrej kłótni. 
- Harry? - głos Lou powoduje, że nasze głowy zwracają się w kierunku schodów. Chłopak wchodzi zaspany do kłótni i sztywnieje na widok Liama. Ten zaś wstaje i uśmiecha się serdecznie w kierunku szatyna i podaje rękę.
- Kto to? - pyta Louis podchodząc do mnie i zupełnie ignorując mojego przyjaciela.
- Louis! - warknąłem mu do ucha, a on zacisnął usta w cienką linię.
- A więc zostawiasz mnie samego w łóżku podczas, gdy obaj jecie sobie pieprzone naleśniki?! - mówi i odwraca się obrażony. Liam wygląda na zaskoczonego oraz trochę roześmianego. Wzrusza ramionami i dokańcza swój posiłek.
- Przepraszam za niego, jest zazdrosny. - mówię i kręcę głową oglądając się za siebie. 
- Ale to dobrze. Przynajmniej widać, że cię kocha. - klepie mnie w ramię. Wstaje i rozciąga się, po czym krzyczy.
- Nie martw się, Louis! Mam dziewczynę i nie zamierzam podrywać ci Harry'ego! - woła za nim i śmieje się, a po chwili ściąga Louisa do kuchni.
- Oh. Sorki. - uśmiecha sie i drapie po karku. Decyduje jednak przywitać się z nim i wyciąga do niego rękę. 
- Miło cię było poznać. Będę się zbierał, ale mam nadzieję, że utrzymamy kontakt. - uśmiecha się ciepło, po czym kieruje się w stronę drzwi i ubiera kurtkę ostatni raz się z nami żegnając. 
Louis idzie z powrotem do kuchni i zasiada na krześle z filiżanką herbaty. Podbiegam do niego i mocno przytulam opierając ręce na blacie za nim. Wzdycham, gdy oplata swoimi nogami moją talię i przyciąga bliżej. Zatapiam swoją twarz w jego szyi i mocniej ściskam.
- Kochanie, spokojnie. - mruczy i głaszcze mnie po głowie. 
- Tak bardzo za tobą tęskniłem, kocie. - jęczę.
Resztę poranka spędzamy śmiejąc się razem i tuląc się do siebie.
 
---------------------------------------------------------------
MAMY NOWY ROK! HAHAHA :)))) ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE I ŻEBY TEN ROK BYŁ LARRY YEAR <3
KOCHAM WAS :))
MALU

wtorek, 30 grudnia 2014

*2*

*Harry*

Kiedy wreszcie wychodzę z nim do przed pokoju, potykam się o moje buty i wpadam na niego. Szybko się otrząsam i staję naprzeciw. Z jadalni słychać rozmowy.
- O co ci chodziło, co? - zadaję pytanie i mierzę go wzrokiem. Mimo, że chciałbym by kontynuował dotykanie mnie pod stołem, ale to się robi dziwne.
- Chodźmy łapać te kuny, nie? - uśmiecha się złośliwie. Wzdycham i ubieram się, po czym oboje wychodzimy na zewnątrz. Powietrze jest zimne, a śnieg lekko prószy.
- Ja nie rozumiem tylko tego, że najpierw w ogóle mnie nie zauważasz, potem nagle zaczepiasz na parkingu i chcesz korepetycje z matematyki, potem prawie mnie całujesz, dotykasz pod stołem, a teraz jak gdyby nigdy nic stoisz i śmiejesz się. Myślałem, że choć trochę mnie szanujesz. - krzyczę. Może trochę przesadzam, bo naprawdę chcę tego. Chcę z nim być jak cholera! Zamiast odpowiedzi Louis podchodzi do mnie i wpija się w moje usta. Jestem zaskoczony jego ruchem, ale po chwili zamykam oczy i zatapiam się w pocałunku. Jęczę w jego usta, a on wykorzystuję tą okazje i wślizguje swój język. Łapie mnie za policzki i przybija do ściany.
- Tak długo na to czekałem. - mówię, kiedy przestaje mnie całować. Uśmiecha się do mnie, a jego oczy płoną. Dalej nie jestem pewny do tego, co się z nim dzieje.
- Ale to nie może tak wyglądać, Louis. - mówię z bólem w głosie. Naprawdę, jest to bardzo dziwne, bo tak nagle Louis zaczął mnie całować. Za szybko.
- To dzieje się za szybko. - powtarzam słowa, które buszują po moim umyśle. Jestem tak kurewsko zdezorientowany, ale i tak zakochany.
- Z każdą minutą zakochuję się w tobie coraz bardziej. - szepczę i spuszczam głowę w dół. Czuję, jak łapie mój podbródek i podnosi do góry, patrzy w moje oczy, usta.
- Jak długo to ukrywałeś? - pyta cicho. Milczę przez chwilę, ale postanawiam wreszcie powiedzieć mu o swoich uczuciach.
- Od szóstej klasy podstawówki. - mówię. Louis otwiera usta i patrzy na mnie z nie dowierzaniem.
- Tyle pieprzonego czasu ukrywałeś przede mną swoje uczucia? - pyta nadal nie dowierzając. Lekko kiwam głową i uśmiecham się. Chłopak prycha śmiechem, po czym zaczyna jeździć swoim kciukiem po mojej dolnej wardze. Ja nadal patrzę mu w oczy. Jest cholernie cicho. Zauważam, że jego twarz bardzo powoli przysuwa się do mojej. Dotyka ustami moje wargi, ale nie całuje.
- Wiem, że to dziwne, ale taki już jestem. Przyznaje się, nigdy wcześniej nie zwróciłem na ciebie uwagi. Nie miałem pojęcia, że istniejesz. Ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem cie wczoraj, kiedy zapisywałeś się na konkurs moje serce zaczęło bic mocniej. Od tej pory staram się być jak najbliżej ciebie, bo cię kocham. Wiem to. Wiem, bo nigdy wcześniej nie czułem tego w brzuchu. To się nazywa motyle, nie? - pyta, a ja się śmieję. - Kontynuując, bardzo chcę z tobą być. Tak strasznie cię kocham, że aż nie wiem jak wytrzymuję minuty bez ciebie. Proszę, pozwól mi być twój. - błaga, a ja nie mogę się nie zgodzić.
- Nie opuścisz mnie? - pytam.
- Nie opuszczę. - mówi.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - mówi i splata nasze ręce razem.
- Tak potwornie cię kocham. - mówię i ponownie składam pocałunek na jego szczęce. Po kilku chwilach przytulania się i całowania przy ścianie decydujemy się wejść z powrotem do środka.
- Moje palce odmarzły. - mówię i chucham ciepłym powietrzem w moje dłonie. Louis podchodzi do mnie i łapie je, po czym scałowuje całe zimno z moich rąk. Zamyka mnie w ciepłym uścisku.
- Może lepiej chodźmy. - mówię mu przyciśnięty do jego klatki piersiowej.
- Jeszcze chwilka. - odpowiada i zamyka oczy całując mnie w głowę. Kilka minut później kierujemy się do jadalni i zasiadamy obok rodzin.
- I co z tymi kunami? - pyta ojciec Louisa i kieruje wzrok na nasze zetknięte barki. Szybko się odklejam i zajmuję się dokańczaniem mojego posiłku.
- W sumie, dobrze. Były aż trzy. - Zerka na mnie.
- A wiesz, Eleanor dzwoniła do mnie ostatnio i mówiła, że przyjechała tu i wstąpi jeszcze dziś. Podałam jej numer domu Styles'ów. Jeśli się nie gniewasz. - mówi jego matka i uśmiecha sie do mnie sztucznie.
- Nie, oczywiście proszę pani. -  odwzajemniam uśmiech, po czym sięgam po kieliszek z winem. Ściskam naczynie zastanawiając sie kim do kurwy jest Eleanor. Louis to MÓJ chłopak i nie ma mowy o żadnej kurwa Eleanor. Dzwonek do drzwi. Zapewne to Eleanor. Układam usta w cienką linię i odkładam wino na bok. Moja mama idzie otworzyć drzwi.
- Dzień dobry, jestem dziewczyną Louisa. Bardzo miło mi panią poznać. - dochodzi do mnie, ja prawie wypluwam wino z ust. Kurwa mać.
- Kochanie, Louis! Tak się za tobą stęskniłam! - słyszę. Odwracam wzrok i wstaję od stołu, kierując się do mojego pokoju. Słyszę dźwięk odsuwanego krzesła i kroki, które kierują się w moją stronę. Zamykam się w ciasnym pokoju i zaczynam przeszukiwać moje szafki. Wyciągając wszystko robię okropny bałagan w pokoju, ale moje drżące ręce nie dają spokoju. Małe wpół otwarte pudełeczko.
Zawartość tego pudełka miała skrócić moje cierpienia.
- Kurwa! - krzyczę i zaczynam płakać, po czym kulę się w kącie. Słyszę, jak zamek w drzwiach powoli zostaje przekręcony, a klamka opada w dół. Mimo tego nie przestaję płakać i drżę coraz mocniej. Drzwi zostają otwarte, a następnie ktoś zamyka je ponownie.
- Gemma, idź stąd. chce być sam, proszę. - łkam.
- A mnie też wyrzucisz? - cichy głos Louisa dociera do moich uszu.
- Louis, nie chce z tobą gadać. Chyba wiesz kurwa dlaczego! - krzyczę.
- Kotku, co się dzieje? Dlaczego tak nagle uciekłeś? Powiedziałem coś nie tak? - zadaje pytanie i powoli do mnie podchodzi.
- A może dlatego, że masz jebaną dziewczynę, co?! - wstaję i podchodzę do niego, po czym wymierzam mu siarczysty policzek. Nienawiść w moich oczach aż płonie.
- Hazz, to nie tak jak myślisz! - krzyczy rozpaczliwie.
- No jasne. Wiesz jak jest?! Masz dziewczynę, nic mi nie mówisz, a potem kurwa całujesz mnie i nagle jesteśmy parą? A teraz twoja panna przychodzi do ciebie w wigilię i to do mojego domu! Jesteś taki kurewsko pojebany! - drę się i wyrywam sobie włosy z głowy.
- Wiedziałem, ze coś jest nie tak, bo było za pięknie. Pieprzony. - syczę i siadam z powrotem na ziemi.
- Harry, miałem z nią zerwać. Nie wiedziałem, ze przyjeżdża. Naprawdę jej nie kocham! - łapie mnie za ramię i podnosi. Wyrywam się.
- Louis, jestem cholernie wrażliwy na takie coś! - objeżdżam go ponownie. Zatrzymuję wzrok na jego oczach, w których widzę miłość, ból, szczerość. Prawie jestem pewny, że mówi prawdę i chcę mu wierzyć, ale słowa odbijają mi się w głowie.
''Dzień dobry, jestem dziewczyną Louisa.''
- Skoro jest to prawdą powiedz jej to. - żądam.
- Zwariowałeś? W wigilię? - Faktycznie, to zły pomysł.
- Kocham cię, Harry. I powiem jej to, obiecuje. Ale na razie nie mówmy nic nikomu. Niech pozostanie to naszą tajemnicą dopóki nie skończą się święta.
- Ale nowy rok spędzimy razem? - pytam. Kiwa głową i całuje mnie. Przyciska się do mnie bliżej, a jego ręka tonie w moich gęstych lokach. Czuję jego druga rękę, która błądzi po moich plecach. Ciśnie mnie na ścianę dalej okazując czułości poprzez pocałunki. Ściągam koszulkę, ale po chwili decyduję się nie iść za daleko.
- Okej, Lou. Starczy na dziś. - odpycham go lekko od siebie i ubieram z powrotem koszulkę oraz marynarkę. Louis otacza mnie ramionami, a ja mocno ściskam. 
- Tak bardzo tego potrzebowałem. - jęczę, gdy zatapiam swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. Chłopak odrywa mnie od siebie i patrzy w oczy. Ociera moje łzy, po czym delikatnie pociera moje ramię.
- Popatrz. - podciągam rękawy koszuli.
- Wszystkie te cięcia, wszystkie rany. - mówię. - One mają znaczenie. Widzisz, mam dużo tatuaży. - odsłaniam mój brzuch i pokazuję dużego motyla, który wytatuował mi mój stary znajomy - tatuażysta.
- Mój kumpel wytatuował mi to. A te ptaki oznaczają wolność, rozumiesz? - drżącymi rękoma ściągam koszulę i pokazuje mu czarne serce na lewym barku.
- Ten tatuaż zrobiłem dla ciebie. - mówię i patrzę na niego z bólem w oczach.
- A te cięcia z myślą o tobie, dlatego, że nie zwracałeś na mnie uwagi.
- Harry, ja...... - zaczyna, ale przerywam mu pocałunkiem. Nie ważne, że przez niego oszpeciłem samego siebie. Wiem, że tego żałuje i nigdy tego nie chciał.


*Louis*

Boże, jestem takim chujowym chłopakiem. Że zapomniałem o Eleanor. Cholera, dobrze, że wszystko się wytłumaczyło. Już od wakacji 2012 roku jej nie kocham. Ona wyjechała za granicę i nie odzywała sie prawie rok. Przestałem cokolwiek do niej czuć. 
Drzwi skrzypią i oboje z Harrym odrywamy sie od siebie. Siostra Harry'ego wchodzi do pokoju. Patrzy się na nas i chyba wiem co ma na myśli.
- Czy wy jesteście.... ukhm razem? - pyta nieśmiało, a ja przytakuję. Wiem, że Gemma wie. Wie, że Harry jest gejem. Ale ufam jej, bo skoro mój chłopak zaufał i powiedział jej o swoich problemach to jest tego warta. 
- Lubię cię, ale powiem ci jedno. Jeśli kiedykolwiek zranisz mojego brata to wiedz, że będziesz miał ze mną do czynienia. - zaznacza ostrzegawczo.
- Jest dla mnie wszystkim. Naprawdę go kocham. - mocniej ściskam jego ramiona. Widzę, jak jego policzki różowieją, więc całuję go w głowę.
- Chcemy otwierać prezenty, idziecie? - zadaje pytanie Gemma. 
- Jasne, zaraz przyjdziemy. - odpowiada Harry, a ona znika w drzwiach. Hazz zarzuca ręce na moje ramiona i uśmiecha się zawadiacko, po czym bardzo mocno przywiera do mnie swoimi wargami.
- Harry, kocham cię.
- Ja ciebie też. 
-----------------------------------------------------------------
Skończyłam 2! Po pierwsze chcę wam życzyć szczęśliwego nowego roku 
i spełnienia marzeń <3
Po drugie, jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz, proszę.
Malu

poniedziałek, 29 grudnia 2014

GŁOSUJCIE!

HEJ, TO JA! PRZYCHODZE DO WAS TYM RAZEM NIE Z ROZDZIAŁĘM, ALE Z PROŚBĄ!
GŁOSUJCIE NA POLSKE, JESTEŚMY NA 1 MIEJSCU OBY TAK DALEJ !!!! <iframe src="http://1d.gigalize.com/pl/OneDirection.html?format=embed"  class="gigframe" scrolling="no" width="317" height="562" frameborder="0"></iframe> <3

sobota, 27 grudnia 2014

*1*

Nigdy nie będzie dobrze.....

- Imię? - to samo pytanie, które zadaje 34 raz. Ja jednak nie reaguję i całą swoją uwagę poświęcam Louisowi, który rozmawia przez telefon. Jego dźwięczny śmiech odbija mi się w uszach, kiedy po raz kolejny śmieje się do słuchawki. Czuję coś w rodzaju zazdrości i ściskam lekko pięści, po czym odwracam swój wzrok z powrotem na lekko podenerwowaną nauczycielkę.
- Mmm... przepraszam, Harry Styles. - odpowiadam na jej pytanie i podpisuję kartę zgłoszeniową do tegorocznego konkursu talentów. Mam zamiar wziąć w nim udział, jak co roku. Od małego wiem, że dobrze śpiewam i wiele razy zgłaszałem się do wielu konkursów. Nigdy jednak nie osiągnąłem sukcesów w tym, co robię. Zamiast tego zawsze zdobywałem doświadczenie.
- Dziękuję za zgłoszenie. - słyszę w odpowiedzi i lekko się uśmiecham, po czym ruszam przez korytarz. Dzisiejszy dzień jest dość zwariowany, bo szkoła skończyła się wczoraj, a ja tak na prawdę nie mam co robić i przychodzę zapisać się tu na dwadzieścia innych konkursów. Jako, że jestem człowiekiem można powiedzieć "wybrednym" z wszystkich pojedynków wybieram jeden. Dziś jest nim konkurs talentów. Po zapisaniu się i przejściu do automatu z napojami kupuję wodę i idę do szatni. Biorę swoją kurtkę i ubieram buty w pośpiechu, po czym przeglądam portfel w poszukiwaniu moich pieniędzy. Wszystkie leżą na swoim miejscu, a ja oddycham z ulgą. Wychodząc ze szkoły zapalam papierosa i siadam w moim aucie. Zapalam silnik i ruszam do centrum miasta.
Kiedy dojeżdżam na parking ledwo znajduję miejsce do zaparkowania. Wszystkie są zapchane, bo całe miasto zapomniało się, że jutro są święta. Tak, Święta Bożego Narodzenia zbliżają się z wielkim hukiem. Przyznaję się, również zapomniałem kupić prezentów dla mojej rodziny, ale dobrze, że dziś wpadłem na ten pomysł. Gaszę papierosa, po czym wychodzę z pojazdu i kieruję się do sklepów.
Do pierwszego sklepu zwanego Primark kieruję się po prezent dla mojej siostry. Jest ode mnie starsza i urodziła się w 1990. Trudno mi znaleźć dobry prezent, ale w ostateczności wybieram jakiś zestwa kosmetyków. Dla mamy wybieram to samo, tylko w innym sklepie. Nadeszła pora na prezent dla taty.
Wchodzę do TKmax'a i wybieram mu nowe okulary. Mam dość tych zakupów i nadal się zastanawiam, jak kobiety wytrzymują pare godzin łażąc po butikach i kupując co popadnie. Jestem tu zaledwie pół godziny, a już czuję odruch wymiotny przez te wszystkie perfumy. Zaraz tutaj umrę.
Wychodzę ze sklepu szczęśliwy i zmęczony. Jeszcze tylko choinka. - powtarzam sobie i natrafiam na stoisko z choinkami. Wybieram dużą i płacę za nią tyle samo, ile za wszystkie prezenty razem wzięte. Nagle słyszę bardzo dobrze znany mi głos i odwracam się w stronę jego pochodzenia. Louis spogląda na mnie, po czym się uśmiecha i oblizuje swoje wargi. Nie mogę oderwać od niego wzroku, a on mruga do mnie i odwraca się w stronę swoich przyjaciół, z którymi przed chwilą przyszedł.
Oglądam się za siebie, sprawdzając do kogo puścił oczko, ale nikogo wokół mnie nie ma. Śmieję się. Tak, Louis Tomlinson SPOJRZAŁ na mnie, uśmiechnął się i puścił oczko. Chyba boli mnie głowa. Po chwili wszyscy jego znajomi odchodzą, a on robi krok w moją stronę.
- Hej, słyszałem, że dajesz korepetycje z matematyki. Jest miejsce dla mnie? - pyta się, a ja nie umiem wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po chwili dochodzi do mnie, że on zadał mi pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć racjonalnie.
- Um, t-tak, jasne. Znaczy, ukhm, pewnie, że jest dla ciebie.. miejsce. - między słowami przełykam gulę rosnącą w moim gardle i nabieram trochę pewności siebie. Z trudem wysilam się na lekki uśmiech, który uwydatnia moje dołeczki w policzkach, po raz pierwszy dzisiaj. Louis patrzy się na nie i mruży oczy, a ja pocieram mój kark.
- To co? U mnie? Wpadnij 26 o dwudziestej, ulica Cheershire 23th. Zaraz obok ciebie. - nachyla się i szepcze do ucha ostatnie słowa, po czym odchodzi. Jestem zdezorientowany jego dziwnym zachowaniem i wydaje mi się, że on...on...on ze mną flirtował. Jezu Chryste! On jest gejem?!
- Ja pierdole. - mówię oglądając się za siebie, niestety, moje słowa słyszy starsza pani, która przechodzi do swojego malutkiego autka. Patrzy na mnie oburzona i kręci głową. Uśmiecham się wstydliwie i wsiadam do auta niecierpliwie wyczekując 26 grudnia.


~*~

- Harry, gdzie jesteś, zaraz zaczyna się wigilia, głupku! - krzyczy moja siostra z dołu, a ja ostatni raz poprawiam moją koszulę. Schodze na dół i staję w drzwiach uśmiechając się do wszystkich, którzy dotychczas przyszli. Tata podchodzi do mnie.
- Dzisiaj przyjdzie do nas mój przyjaciel wraz ze swoją córką oraz starszym synem. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie w końcu dziewczynę, która ci odpowiada. Za długo już jestes już sam, synu. - klepie mnie po plechach, a ja czuje kłucie w klatce piersiowej. Nie mówiłem rodzicom o tym, że wolę chłopców, moja siostra wie o tym, ale tylko ona. Prócz oczywiście całej, pierdolonej szkoły, kurwa mać. Tak, mam problem z przeklinaniem. Gdy już wszyscy siadają do stołu, rozlega się dzwonek do drzwi, a ja powstrzymuję tatę przed pójściem do nich, oferując, że sam je otworzę.
Pociągam za klamkę, a przede mną ukazuje się wysoki mężczyzna wraz ze swoją żoną i córką u boku. Witają się ze mną i przechodzą przez drzwi idąc do jadalni. Zaraz za nimi stoi....
- Louis?! - szepczę i patrzę sie do tyłu sprawdzając, czy aby nikt za nami nie stoi.
- O, hej! - uśmiecha się, przez co uginaja mi się kolana, ale postaram sie zachować trzeźwy umysł.
- A więc, to ty jesteś Harry Styles, syn przyjaciela mojego taty, huh? - mówi i podchodzi do mnie, tak, że jego twarz znajduje się kilka milimetrów od mojej. Zaczynam sie pocić, a on juz ma  mnie pocałować, przynajmniej tak mi się wydaje, kiedy nagle ktoś krzyczy.
- Louis, choć się przywitać! - donośny głos jego matki budzi mnie z transu.
- Dokończymy to później, Harry. - szepcze, po czym odwraca się i znika mi z oczu.
Ja pierdole.


*Louis*

Harry jest taki goracy. Nigdy wcześniej go nie widziałem, chyba naprawdę miałem nasrane, że ani razu nie spojrzałem na niego. Jezu, mam ochotę rzucić się na niego, rozerwać jego ubrania i pieprzyć najmocniej jak to możliwe, ale muszę się opanować, bo w końcu siedzę obok niego, a to bedzie kurewsko trudne. Jezu, ma takie piekne oczy, jest wysoki, a jego włosy są..... ugh! Louis, przecież nie jesteś homo. Ale chyba niedługo się to zmieni.


*Harry*

Kiedy odkrywam, że siadam obok Louisa serce zaczyna mi bić mocniej. Łapię za widelec i biorę kęs sałatki, po czym widzę, jak ręka chłopaka wędruje po moim udzie i dotyka krocza. Zaciskam palce na widelcu, ale nie reaguję. Po chwili czuję, jak rozpina mój rozporek, wkłada rękę w moje bokserki i dotyka mojego penisa, lekko ściskając jego czubek. Mam ochote jęknąć, ale zamiast tego upuszczam widelec i odtrącam jego rękę. 
- Przepraszam, muszę na chwilę wyjść... uhm, widziałem kunę w ogórku, ogródku i uhm.... Louis pomożesz mi? - pytam i wstaję ciągnąc go za soba drżącymi rękoma. Jestem taki podniecony, ale nie mogę teraz na nic pozwolić. Musze się dowiedzieć o co mu kurwa chodzi .


------------------------------------------------------------------
Hej, to ja! Rozdział jest! Następny niedługo, a tymczasem dziękuję wam za przeczytanie!
Jak myslicie? Louis zakocha się w Harrym?
Malu x

poniedziałek, 22 grudnia 2014

*PROLOG*

Kolejny dzień w szkole dłuży się niesamowicie. Nie mogę dłużej wysiedzieć na lekcji historii i wiercę się na krześle, po czym powiększam dziurę w moich spodiach. Kolejny raz spoglądam w stronę Louisa i wzdycham. Tak, jestem w nim szaleńczo zakochany, ale wiem, że on nigdy nie odwzajemni moich uczuć. Jest najpopularniejszy w szkole i przyjaźni się z wieloma znanymi osobami. Nigdy nawet na mnie nie spojrzał! Dzwonek dzwoni, a ja cały czas wlepiam w niego swój wzrok. Dopiero gdy znika z moich oczu razem z wszystkimi ludźmi, wstaję i wolno pakuję książki do swojej torby. Wychodząc z klasy znów go zauważam, ale tym razem spuszczam nisko głowę. Jest 22 grudnia,  zawinięty w płaszcz ruszam do domu. Wszyscy żegnają się i życzą sobie wesołych świąt, a na moim policzku pojawia się pierwsza łza. Straciłem moich przyjaciół, kiedy na światło dzienne wyszła wieść, że jestem homoseksualny. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Teraz nawet nikt na mnie nie spojrzy.
Wchodzę do domu, a do moich nozdrzy od razu dociera zapach obiadu.
- Cześć mamo. - odpowiadam smutno.
- Cześć synku. - Podchodzi do mnie i łapie moją twarz w swoje ręce. Uważnie ogląda moją twarz.
- Znów płakałeś? - pyta cicho. Zaczynam szlochać i wtulam twarz w jej ramiona.
- Mamo, kiedy to się skończy? - coraz bardziej płaczę i mocno ją ściskam.
- Spokojnie, Harry. Kiedyś się ułoży. -czesze moje włosy i powtarza, że wszystko będzie dobrze. Ja jednak ie wierzę w te bzdury. Nigdy nie będzie dobrze.


Oto prolog, a zarazem zapowiedź mojego nowego opowiadania. Jak już wiecie opowiadanie będzie nawiązywało do sekretnego związku Harry'ego i Louisa. JAK PRZYPOMINAM: JEST TO OPOWIADANIE O WĄTKU HOMOSEKSUALNYM, WIĘC JEŚLI NIE PRZEPADASZ ZA TEGO TYPU TREŚCIĄ, WYJDŹ Z BLOGA. Pierwszy rozdział powinien pojawić się zaraz po świętach, lecz ne jestem całkiem pewna co do tego.
Dziękuje i wesołych świąt :))))
Malu

niedziela, 21 grudnia 2014

NOWY POCZĄTEK!

Hej, to ja! Jak widzicie wszystkie posty zniknęły z mojej strony. Powód był taki. Postanowiłam zmienić ogólną fabułę i zacząć od nowa. Nie wiem, czy na pewno mi się to uda, ale ma nadzieję, że przetrwam. Teraz, gdy zaczął się okres świąteczny i jest wolne, mam nadzieję, że pierwszy post się pojawi niedługo. MOJE OPOWIADANIE BEDZIE O LARRYM! WIĘC KAŻDY, KTO NIE PRZEPADA ZA TAKIEGO TYPU OPOWIADANIAMI LUB NIE TOLERUJE ZWIĄZKÓW HOMOSEKSUALNYCH NIECH NIE CZYTA I NIE HEJTUJE MOJEJ TWÓRCZOŚCI :)))))

DO POSTA
Malu
Szablon by S1K