Nothing else matters...

czwartek, 29 stycznia 2015

*7*

*Louis*


Koło 16 wyłączam telewizor, zapominając całkowicie, co przed chwilą oglądałem i podnoszę się z kanapy, biorąc całkowicie pustą miskę po chipsach, które przyniosłem sobie w połowie jakiegoś filmu. Poprawiam włosy i ubieram się, po czym wychodzę na spotkanie z Eleanor. Nie wiem czemu, ale moje ręce zaczynają się pocić, kiedy kroczę przez czarno-białe pasy. Zauważam dziewczynę stojącą obok wejścia do kawiarni, która po chwili dostrzega mnie, machając przy tym delikatnie ręką. Odwzajemniam uśmiech, który mi posyła i podchodzę do niej. Staram się utrzymać dystans między nami, jednak kończy się to, gdy zamyka mnie w swoim uścisku. Jest dziś wyjątkowo wesoła i troche mi przykro, że zaraz jej do zepsuję.
- Wchodzimy? - pyta zaczesując swoje brązowe włosy do tyłu i poprawiając rękawy koszuli, którą ma dziś na sobie. Przytakuję i wpuszczam ją przed sobą, po czym oboje zajmujemy miejsce pod ścianą. Eleanor zamawia sobie kawę, natomiast ja od razu tracę apetyt, gdy przypominam sobie, po co tu jestem.
- Eleanor, m..musimy porozmawiać. - mówię jej drapiąc się po policzku. Mój głos drży i mam ochotę się rozpłakać, bo tak cholernie nienawidzę ranić ludzi. Jej oczy kierują się na mnie z pytającym spojrzeniem. Zamyka czasopismo, które czytała i całą swoją uwagę skupia na mnie. To jeszcze bardziej mnie krępuje.
- Bo wiesz, ostatnio między nami nie układało się zbyt dobrze i ja..ja.. ja muszę ci coś powiedzieć. - urywam i przymykam oczy nie chcąc widzieć twarzy Eleanor.
- Ja mam kogoś. - zakańczam i otwieram oczy. Eleanor wzrok ma wbity w swoje dłonie i szybko mruga oczami. Tylko nie płacz, tylko nie płacz, tylko nie płacz.
- O Boże. - parska śmiechem i zakrywa twarz rękami. - Louis, dzięki Bogu. - podnosi głowę do góry i się uśmiecha, a ja patrzę na nią zdezorientowany.
- Louis, ja cię zdradzam. - mówi mi. - Zdradzam cię od roku. - przygryza wargę i patrzy na mnie spod swoich gęstych włosów.
- Wow. - krztuszę się śliną i patrzę na nią w zaskoczeniu. Nie spodziewałem się, że Eleanor, Eleanor Caleder, z którą chodziłem przez 2 lata będzie kimś, kto będzie mnie zdradzał
- W porządku? - pyta, a ja otrząsam się i lekko przytakuję.
- Pójdę już. - mówię po chwili, a ona uśmiecha się nerwowo i wstaje, by odprowadzić mnie do wyjścia z kawiarni.
- Zostajesz? - pytam ją, gdy zauważam, że idzie z powrotem do swojego stolika. Odwraca się i przytakuje. Wzruszam ramionami i wychodzę z pomieszczenia naprawdę szczęśliwy.


*Harry*

- Liam, ogarnij dupę! - śmieję się, kiedy chłopak po raz kolejny rzuca we mnie śniegiem. Ślizga się na ulicy i przewraca na tyłek, a ja podbiegam do niego i siadam na nim okrakiem wpychając pełno śniegu w jego usta. Upadam obok niego dusząc się ze śmiechu, a on wstaje i podskakuje, by zrzucić z siebie resztę białego puchu. Liam nie zmienił się odkąd skończyłem 16 lat i bardzo mnie to cieszy. 
- Hej, pamiętasz jak opowiadałem ci o mojej dziewczynie dwa dni temu? - pyta, kiedy zmierzamy razem do pobliskiej knajpy, by coś zjeść. Kiwam głową i mrużę oczy w poszukiwaniu McDonalda.
- Nie jesteśmy już razem. - mówi, a ja odwracam się do niego i podnoszę brwi w zaskoczeniu. Payne przygryza swoją wargę i patrzy na mnie.
- Okej, mogę spytać co się stało? - zadaję pytanie krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Ja.. uhm jestem gejem. - odpowiada, a ja cofam się o krok.
- Jestem zajęty! - unoszę ręce do góry. Liam prycha śmiechem i podchodzi do mnie.
- Nie mój typ. - mówi, a ja udaję urażonego, po czym oboje ruszamy w kierunku McDonalda. Wchodzimy do pomieszczenia, które nie jest zbytnio zapełnione przez co jestem naprawdę szczęśliwy. Po złożeniu zamówienia siadamy przy jednym ze stolików.
- Jak to odkryłeś? - pytam go, bo chcę wiedzieć co takiego musiało się stać, że przestał chodzić z Sophią, o której mówił dwa dni temu.
- Więc byliśmy wczoraj w kinie. Podczas seansu musiałem wyjść do toalety, dlatego zostawiłem ją na chwilę na sali i wyszedłem. Poszedłem do łazienki i kiedy wychodziłem z kabiny zobaczyłem go. On był taki piękny, Boże. Nawet nie wiesz o czym ja wtedy myślałem. Nie wiem kim był, ale muszę się tego dowiedzieć, bo zwariuję.
- Wow, a skąd wiesz, że to od razu miłość? -  opieram się na siedzeniu i krzyżuję kostki pod stołem.
- Poczułem to, Harry. Miałem motylki w brzuchu, tak mi się wydaje. Nie mogłem przestać o nim myśleć.
Unoszę swoje brwi i wzruszam ramionami. Chwilę później spoglądam w stronę okna i dostrzegam drobną postać przechodzącą przez park ze spuszczoną głową. Wstaję i patrzę na Liama.
- Dzięki za wszystko, spotkamy się jeszcze kiedyś? - pytam i powoli kieruję się w stronę wyjścia. Chłopak patrzy na mnie zdezorientowany, ale po chwili zauważa Louisa, który jest coraz dalej i żegna się ze mną informując mnie, że zadzwoni jeszcze kiedyś. Wybiegam z pomieszczenia i biegnę do Louisa, który jak na razie nie wydaje się mnie zauważać. Podbiegam do niego.
- Kochanie. - mruczę i owijam swoje ręce wokół jego talii. Chłopak wydaje z siebie krzyk i odskakuje, a następnie odwraca się i patrzy na mnie gniewnie.
- Zwariowałeś?! Prawie zawału dostałem! - krzyczy, a ja powstrzymuję śmiech. Podchodzę do niego i ujmuję jego twarz w swoje duże dłonie, po czy nachylam się i składam pocałunek na jego wargach. Łapie mnie za nadgarstki i oddaje pocałunek.
- Tęskniłem za tobą. - mówię i obejmuję go ramieniem, kiedy zaczynamy iść spacerem.
- Ja za tobą też.
- I jak poszło? Z Eleanor? - zadaję pytanie bojąc się odpowiedzi.
- W porządku, tak myślę. Ona mnie zdradzała, wiesz? - mówi całkiem spokojnie, a ja zaciskam pięści. Louis spogląda na moje ręce i splata nasze palce razem.
- Nie denerwuj się, ja też ją przecież zdradzałem. - patrzy na mnie i podnosi brwi do góry. Wypuszczam powietrze i przestaję się denerwować.
- Harry? - słyszę moje imię, a ja i Louis odwracamy się, by ujrzeć Nicka idącego w naszą stronę.
- O nie. - szepczę i przyjmuję na moją twarz fałszywy uśmiech, po czym mocniej ściskam rękę szatyna. Nick podchodzi do nas i wita się ze mną.
- Kto to? - pyta wskazując na drobnego chłopaka, który stoi obok mnie. Spoglądam na niego i uśmiecham się.
- To Louis. Mój chłopak. - przedstawiam go, a Grimshaw marszczy brwi i podaje mu niechętnie dłoń. Cholera tylko nie mów mu o naszym romansie, błagam.
- Zmieniłeś się odkąd ostatnio cię widziałem.
- Taa, ty też. - mruczę i obejmuję Louisa ramieniem, przyciągając go do siebie mocniej. Wiem, że czuje się niezręcznie w tej sytuacji, bo Nick ewidentnie próbuje ze mną flirtować tak, jak było to trzy lata temu, gdy mieliśmy romans.
- W sobotę mój zespół gra koncert, może ty i twój chłopak chcielibyście przyjść? - zadaje pytanie i spogląda na moje usta, po czym oblizuje swoją wargę.
- Ukhm...tak, czemu nie? - mówię i przełykam ślinę. Louis nic nie mówi tylko wpatruje się w swoje buty, więc postanawiam iść już do domu, lub gdziekolwiek, byle z dala od niego, proszę.
- To do zobaczenia w sobotę! - krzyczy, gdy odchodzimy, a ja uśmiecham się. Nagle Louis zatrzymuje się gwałtownie i szarpie mnie za bluzę.
- Kurwa, serio?! - pyta wymachując rękami.
- Co się stało? - pytam, chociaż dokładnie wiem, o co mu chodzi.
- Czy ty naprawdę jesteś ślepy?! Nie zauważyłeś, że on z tobą najzwyczajniej w świecie flirtował do kurwy?! Jakby mnie tam nie było!
- Louis kochanie, uspokój się.
- Nie kochaniuj mi tu! Jeszcze musimy iść na pieprzony koncert w sylwestra, którego mieliśmy spędzić we dwoje! - krzyczy i odchodzi. Świetnie, teraz jesteśmy pokłóceni.


--------------------------------------------------------------------------------------
Chciałam was przerosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale wynikało to tylko 
z problemów technicznych. Postanowiłam również, że będę dodawać rozdziały co dwa 
tygodnie najpóźniej, bo będę miała problemy jeszcze przez jakiś czas :((
Zostaw komentarz :))
Malu x

niedziela, 25 stycznia 2015

*6*

*Harry*

- Naleśniki, zrobię naleśniki! - mówię i podskakuję. Dawno nie gotowałem i stęskniłem się za moim ulubionym zajęciem. Louis uśmiecha się uroczo i poprawia bordowy sweter, który idealnie na nim leży. Odwracam swój wzrok od szatyna i związuję włosy w małą kitkę na czubku głowy, po czym wyciągam potrzebne składniki i przybory. Następnie zerkam na zegarek znajdujący się na mojej lewej ręce. 
- Dochodzi ósma, Hazz. - Louis udziela mi odpowiedzi, kiedy odczytuję godzinę z ułożenia wskazówek. Śmieję się pod nosem, ale nie odwracam się twarzą do niego, więc podchodzi do mnie. Obejmuje ramionami mój brzuch i opiera brodę o należące do mnie prawe ramię. 
- Kocham cię. - przejeżdża swoimi ustami po moim uchu szepcząc dwa, piękne słowa. 
- Ja ciebie też. - mówię i kończę moją pracę nad ciastem, po czym wylewam kolejnie osiem na patelnię. Po dwudziestu minutach słodkie, starannie ozdobione i grube naleśniki leżą na stole. Louis podbiega do niech i zgarnia jeden na swój talerz, a następnie bierze wielkiego gryza. Tonę w jego oczach i przygryzam wargę opierając się o blat. Nie mogę się na niego napatrzeć. Po raz kolejny odgarnia swoje włosy, powodując tym samym, że rękawy bordowego swetra opadają w dół, ukazując jego tatuaże na prawej dłoni. Wolno przeżuwa kawałek ciasta, po czym przełyka i zapija sokiem pomarańczowym.
- Zachwycam się, gdy jesz naleśniki, czy to już choroba? - jęczę i powoduję, że szatyn wybucha zaraźliwym śmiechem. Reszta część rodziny przychodzi zaspana do kuchni i w ciągu piętnastu minut wyjada cały stół. Ja i Louis zabieramy się za porządki.
- Wygląda to jak stare, dobre małżeństwo. - chichocze Lou i podchodzi do mnie z brudnymi naczyniami w rękach.
- Jesteśmy ze sobą bodajże trzy dni. - mówię, a on przytakuje dalej się śmiejąc. Razem zmywamy naczynia, powodując, że podłoga sama przypomina zlew. Mój chłopak zamiata i wyciera całą kuchnię, za co dziękuję mu szybkim pocałunkiem. Kiedy odchodzę, a właściwie zamierzam odejść, Louis zatrzymuje mnie w ostatnim momencie.
- Zapomniałbym. Idziesz jutro gdzieś?
- Ukhm... spotykam się z Liamem. - mówię nieśmiało. Jezu, on będzie zazdrosny.
- Jakim Liamem? - pyta zaciskając zęby i pięści, po czym wpija we mnie swój wzrok. Czuję się onieśmielony.
- Moim starym przyjacielem. Lou, on nie jest gejem, ma dziewczynę. - przypominam mu. Nigdy mu o nim nie mówiłem, dlatego ma prawo do tego typu pytań.
- W takim kimś jak ty, można się zakochać w dwie minuty. - prycha, prawiąc mi komplement, nie jest on jednak wyrażony zbyt pozytywnie. Wzdycham i przytulam szatyna. Ten odpycha mnie od siebie i wraca na kanapę.
- Lou, proszę cię. - przeczesuję włosy ręką, zgarniając je z mojego czoła. - Przed chwilą jeszcze się śmialiśmy, a teraz co? - siadam obok niego, zatrzymując rękę na skrzyżowanych ramionach chłopaka, który zerka w stronę okna. Wolno obraca głowę w moją stronę, zatrzymując swój wzrok na moment. Jego głowa w końcu na mnie spogląda.
- Przestań. - wzdycham, sięgając do punktu między jego brwiami i staram się wygładzić małe zmarszczki, spowodowane grymasem na twarzy. Louis przymyka swoje oczy pod wpływem mojego dotyku, po czym gwałtownie pochyla się nade mną i przywiera do mnie ustami. Łapie swoimi dłońmi moją twarz i stara się jeszcze bardziej pogłębić pocałunek, pragnąc większej bliskości. Nagle oboje słyszymy głośne chrząknięcie. Odskakuję od Louisa i wstaję z kanapy unosząc głowę do góry z zażenowania. Śmiech Gemmy odbija się w salonie, a ja oddycham z ulgą.
- Kurwa Gemma, jeszcze raz. - warczę, a ona podciąga się w górę, by usiąść na kuchennym blacie. Cały czas chichocze, cisząc się, że przyłapała nas na gorącym uczynku. Opadam na kanapę, i kolejny raz wypuszczam powietrze z moich ust. Po chwili telefon Louisa zaczyna brzęczeć, a zdjęcie jego dziewczyny miga na ekranie. Trochę dziwnie to brzmi.
- Halo? - szatyn odbiera telefon, udając zaspanego, sprawiając wrażenie, jakby dopiero co się obudził. W czasie rozmowy kilka razu przytakuje, oburza się i śmieje, ale nie jest to prawdziwy śmiech. W końcu ostatnimi słowami, jakie mówi są ''taa, kocham cię'' po czym odkłada słuchawkę i daje swoje ręce na kark, by odetchnąć z ulgą.
- Umówiłem się z Eleanor dopiero o 16. - mówi, biorąc moją dłoń i sprawdzając mój zegarek.
- Dochodzi dziesiąta, Lou. - drażnię się, powtarzając jego dzisiejsze słowa, po czym wstaję z kanapy idąc w stronę mojego pokoju.

*Louis*

Eleanor zadzwoniła w najmniej oczekiwanym momencie i powiedziała, że czeka na mnie o 16 przy Starbucks. Ta kawa stała się jej uzależnieniem i strasznie mnie to wkurwia, że zawsze tam się spotykamy. Jakiś czas po tym, kiedy Harry idzie do swojego pokoju, wracam do domu. Dzisiejsze południe jest zupełnym przeciwieństwem tego, co było wczesnym rankiem. Słońce, które wznosiło się do góry na początku dnia, teraz jest zasłonięte przez gęste, szare chmury, a śnieg zamienił się w mokrą papę przez deszcz, który spadł w ciągu ostatnich, paru godzin. Idąc przez ulicę, co jakiś czas wchodząc w kałuże, rozmyślam nad moim związkiem z Harrym. Wszystko jest takie skomplikowane. Pokochałem go tak szybko. Wszystko stało się w przeciągu kilku dni, tydzień temu jeszcze o nim nie wiedziałem. To wydaje się być takie głupie i niedorzeczne. Przecież nie można zakochać się w osobie na zabój w ciągu jednego dnia! Jestem też nieszczery wobec Eleanor i to sprawia, że cały czas o niej myślę. To, że ja jej nie kocham, nie znaczy, że nie zasługuje na miłość. Jest w porządku i naprawdę ją lubię, jeśli chodzi o przyjaźń, mimo, że wiele razy była denerwująca. Jakiś czas przed spotkaniem Harry'ego nawet zastanawiałem się nad tym, czy nie spróbować z nią jeszcze raz, ale zrezygnowałem zaraz po tym, kiedy przyszła w wakacje do hotelu, całkiem pijana. Zrozumiałem wtedy, że nie pasujemy do siebie. Ona była obojętna, leniwa i klasyczna, a ja pełny życia, oryginalny i wesoły. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, niestety w naszym przypadku nie zadziałało.
Dochodzę po kilkuminutowej drodze do mojego domu i pcham furtkę, mokrą od śniegu. Otrzepuję się ze śniegu przy samych drzwiach i tupię nogami, by strzepnąć śnieg z moich butów i nie wnosić błota do domu. Wkładam mój klucz do diury przeznaczonej Lekko naciskam na klamkę i wchodzę rozglądając się po korytarzu. Jest tak cicho, że aż słychać tykanie zegara, które wisi w sąsiednim pokoju. Przechodzę do kuchni i natrafiam na wiadomość wiszącą na lodówce. Sięgam po nią i odrywam kawałek papieru kierując swój wzrok na słowa napisane niebieskim długopisem:

''Louis, kochanie twoje siostry pojechały nocować u babci
My z tatą wybraliśmy się do kina, jutro rano odbierzemy Lottie, Fizzy, Phoebe, Daisy, Doris, Georgię i jeszcze Ernesta.
Wrócimy na jutro na obiad, przygotujesz coś?

Całuję, mama x''      


Wzdycham i miętoszę karteczkę w ręce, po czym przenoszę się do salonu z herbatą w ręku i siadam na miękkiej kanapie włączając telewizję. Dzisiejszy dzień spędzę samotnie.


--------------------------------------------------------------
Wyrobiłam się! Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Mam jeszcze jedno pytanie: wolicie długie rozdziały, ale rzadziej czy 
może krótkie ale częściej?
Malu x 

czwartek, 22 stycznia 2015

INFORMACJA

PRZEPRASZAM WAS, ŻE TAK DŁUGO NIE MA ROZDZIAŁU, ALE MAM PROBLEMY, KTÓRE UNIEMOŻLIWIAJĄ MI DALSZE PISANIE. SPODZIEWAJCIE SIĘ ROZDZIAŁU W WEEKEND :)))
MALU x

wtorek, 20 stycznia 2015

LBA *1*

ASDFGHJKL ZOSTAŁAM NOMINOWANA DO Libster Blog Awards :))))
DZIĘKUJĘ ZA NOMINACJĘ incubus-fanfiction.blogspot.com/


PYTANIA:

1. Za co cenisz chłopaków z 1D najbardziej ?
Za wszystko, nie potrafię określić :))
2. Ile czasu piszesz już swojego bloga ?
 Ten blog miesiąc, natomiast piszę ogólnie już 2 lata :)))
3. Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić najbardziej ?
Irlandia.
4. Ile masz lat ?
Pozostanie to moją słodką tajemnicą....
5. Długo już jesteś na blogspocie ?
2 lata.
6.Hobby ?
Pisanie i języki obce :))
7. Ulubiony film ?
Jest ich wiele :))
8. Ulubiona książka ?
After
9. Imię ?
Marlena :)))
10. Ulubiony przedmiot w szkole ?
W-f c:
11. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
Pisać, śpiewać, rysować, oglądać filmy, czytać ff :))
 
 
 
 
 MOJE PYTANIA:
 
 
1. Czy spełniłaś/łeś chociaż jedno swoje marzenie?
2. LS czy ES?
3. Ulubiony rodzaj filmu?
4. Wolisz książkę czy film?
5. Hobby?
6. Jesteś tolerancyjna/ny dla osób innej orientacji?
7. Kakao czy gorąca czekolada?
8. Masz rodzeństwo?
9. Masz chłopaka/dziewczynę?
10. Kolekcjonujesz coś?
11. Ulubiony sport?
 
 
 Dziękuję za nominację :)))
 
ja nominuję:
 
 
 
NIESTETY, NOMINUJĘ TYLKO JEDEN BLOG, PONIEWAŻ WSZYSTKIE, KTÓRE CZYTAM SĄ ALBO NA TUMBL ALBO NA WATTPAD :((((
 
Malu x

poniedziałek, 12 stycznia 2015

*5*

*Harry*

Gdy się budzę, moje całe ciało drży. Podnoszę się z mojego łóżka i przecieram twarz dłońmi. 
- Ja pierdole. - szepczę do siebie, po czym spoglądam na drugą część dużego łóżka. Louisa nie ma. Nawet nie pamiętam, kiedy poszedłem spać, ale wydaje mi się, że spotkanie z Liamem również nie miało miejsca. Czyli dalej jesteśmy umówieni na 28 grudnia. Gramolę się z łóżka i wstaję, przecierając twarz dłońmi. Ten sen oficjalnie stał się najgorszym snem, jaki kiedykolwiek mi się przyśnił. Wychodzę przez drzwi mojego pokoju, szukając Louisa. Przechodzę do kuchni słysząc odgłosy przy drzwiach.
- Harry. - głos Lou sprawia, że szybko podbiegam do niego i tulę się tęskniąc za jego ramionami.
- Co się dzieje? - pyta i obejmuje mnie ramionami. Spragniony jego ciepłego uścisku zaczynam płakać.
- Hazz, co jest? - mruczy starszy i odsuwa mnie od siebie delikatnie, by móc spojrzeć na moją twarz. Spogląda na moje oczy i ociera łzy spływające po policzkach. Wzdycham pod wpływem jego czułego dotyku i zaciągam się jego zapachem.
- Martwiłem się o ciebie. Śniło mi się, że mieliśmy wypadek, w sensie moja rodzina i ty i ktoś umarł, ale nie wiem kto i....i... to było straszne! - ponownie wybucham płaczem przytulając go mocniej, a Louis robi współczującą minę i kołysze się ze mną na boki.
- Cśśś, jestem tutaj.

*Louis*

 Przez szloch Harry'ego jego całe ciało drży. Zauważam, że światło się zapala, a do kuchni wchodzi mama mojego chłopaka oraz jego siostra. Patrzę na nich z bólem w oczach i mocniej ściskam jego ramiona, po czym Anne podchodzi do mnie. 
- Co się stało? - pyta mnie bezgłośnie, a następnie głaszcze swojego syna po plecach. Harry czując delikatne ruchy dłonią po jego tyle, odwraca się i spogląda na swoją rodzicielkę i wyrywa mi się z ramion, a ja odsuwam się i pozwalam mu objąć jego mamę. Harry przerasta swoją rodzicielkę niemal o głowę, ale mimo tego, wygląda to uroczo. Po dwóch minutach uspokaja się i ponownie wpada w moje ramiona. 
- Koszmar. - odpowiadam.
- Zaopiekuj się nim, Louis. - szepcze jego mama, po czym odchodzi wraz z Gemmą. Całuję głowę Harry'ego.
- Kochanie, uspokój się. Jestem obok. - mruczę mu do ucha, odgarniając niesforne loki z jego czerwonej twarzy. Przechodzę z nim na kanapę i siadam, a następnie ponownie przytulam Harry'ego, jest on jednak spokojniejszy niż przedtem i czule obejmuje moją talię opierając głowę o ramiona. Jego oddech powoli się uspokaja.
- Która jest godzina? - cicho zadaje pytanie. Spoglądam na swój zegarek i wytrzeszczam oczy. 
- Wow, jest 5:30. - mówię mu.
- Nie chcę iść spać, nie dam rady. Możemy się przejść? - pyta i od razu przypomina mi małego chłopca, który boi się zajrzeć pod łóżko.
- W porządku, możemy iść. - wstaję podając mu rękę. Podnosi się z kanapy i delikatnie stąpa po drewnianej podłodze. Przechodzi przez próg i ostrożnie ściąga nasze kurtki z wieszaka. Zachowuje się, jakby wszystko było z porcelany, a pod wpływem najdelikatniejszego ruchu miało się roztrzaskać. Podskakuje, gdy telefon spada mi na ziemię, a ja nie umiem powstrzymać cichego chichotu. Jest taki uroczy. Gdy w końcu kończymy zakładając płaszcze wychodzimy z domu. O piątej czterdzieści pięć niebo wygląda jak późnym wieczorem. Słońce jeszcze nie wyszło, mimo to przejaśnia się. Po jednej stronie jedna jego część jest lekko różowa, druga zaś przechodzi w jaśniutki błękit. Nie zauważam, kiedy Harry zaczyna iść sam ze spuszczoną głową, dlatego podbiegam do niego.
- Lou, co ty wyprawiasz?! - słyszę pisk Harry'ego, kiedy podnoszę go znienacka. Usadawiam go na moich ramionach, a jego dźwięczny śmiech odbija mi się w głowie. Czuję jego długie palce w moich włosach, zanim pochyla się, by złożyć na moich wargach długi, czuły pocałunek. Nikogo nie ma wokół, dlatego czujemy się tak wolno i beztrosko.
- Kocham cię. - mówi zaraz po przerwaniu pocałunku. Uśmiecha się do mnie, a ja od razu odwzajemniam pozytywny wyraz twarzy.
- Tak się ciszę, że w końcu mogę ci to powtarzać co minutę. - żartuje. Gdyby powiedział mi to wcześniej....
- Nie myślisz, że to wszystko tak szybko poszło? - zadaję mu pytanie i spoglądam przed siebie mrużąc oczy przez mocny powiew wiatru. Chwila ciszy uzmysławia mi, że nie powinienem się o to pytać.
- Nie wiem. - odpowiada cicho Harry, po czym schodzi z moich ramion. Staje naprzeciwko mnie i patrzy w moje oczy.
- Uważasz, że to był błąd? - pyta się, a ja zamieram. Jak mógł kiedykolwiek tak pomyśleć?
- Oczywiście, że nie. - mówię przygniatając rękę do jego zimnego policzka. Zamyka powieki pod wpływem mojego dotyku i wtula się w moją rękę. Widok mojego chłopaka rozkoszującego się moim dotykiem doprowadza mnie do szału.
- Kocham cię i zawsze będę. Ale wiesz, że nigdy nie wiemy, co może się wydarzyć. - kiedy jesteśmy młodzi, myślimy o wiecznej miłości, ale potem coś się dzieje. Niestety. - wzdycham. Zamiast odpowiedzi Harry lekko przytakuje głową, po czym decydujemy się iść do piekarni obok i kupić świeże pieczywo, by móc zrobić śniadanie dla rodziny chłopaka.


-------------------------------------------
Ja pierdziele, już minął tydzień od czwartego
rozdziału? No nieźle.
Może i nie jest długi, ale mam nadzieję, że was 
zaskoczy :DDD
Malu x










piątek, 9 stycznia 2015

*4*

*Harry*
Dochodzi 12. Poczucie winy wzrasta, gdy przypominam sobie, że miałem obudzić moją siostrę na rozmowę kwalifikacyjną. Tak naprawdę wydaje mi się, że od rana coś nie wychodzi i czuję się jakby był pieprzony piątek 13-ego. Najpierw Liam przyłapał mnie w dość dziwnej dla niego sytuacji, następnie Louis obwinił mnie o coś czego nie ma, a teraz przeze mnie Gemma prawie zaśpi.
- Lou, muszę obudzić moją siostrę. - szepczę mu do ucha i nachylam się nad jego ramieniem.
- Mhm. - mruczy przeglądając swój Iphone. Widzę, jak wchodzi na twittera i ogląda tweety na jego temat. Wiem, że jest pewny siebie i zawsze robi to, co mu się podoba i wielkim zaskoczeniem jest dla mnie jego zmiana przy mnie. Jest czuły, delikatny, słodki. Wracając, chodzi mi to , że zachowuje się jak u siebie.
- Przestań czytać te wszystkie rzeczy i zajmij się sobą. Ubierz się. - mówię do niego wskazując na jego gołą klatkę piersiową. Blokuje telefon i schodzi, po czym przelotnie całuje moją skroń i biegnie do mojego pokoju. Naprawdę zachowuje się jakby był to jego własny dom. Śmieję się i kieruję do pokoju mojej siostry.
- Gemms! - krzyczę i pochodzę do jej łóżka wskakując na nie. Zaczynam po nim skakać i rzucać w nią poduszkami. Od 15 lat zawsze budzę ją w ten sposób.
- Styles, daj mi pospać! - jęczy i zakrywa twarz poduszką zupełnie nieświadoma tego, że za chwilę straci szansę na dostanie bardzo dobrej pracy.
- Nie byłaś przypadkiem umówiona na rozmowę o pracę? - pytam, a ona podskakuje i patrzy na mnie spanikowana. Rzuca we mnie gniewnym spojrzeniem, pewnie dlatego, że nie obudziłęm jej wcześniej. Nic jednak nie mówi i szybko wyskakuje z pościeli. Wydaję z siebie ciche westchnięcie, po czym idę do pokoju obok. Moi rodzice zawsze wstają wcześniej i spędzają porę poranną w swojej sypialni.
Pukam, a po chwili do moich uszu dochodzi głośny głos mojego taty, który pozwala przekroczyć próg pokoju. Moja mama maluje się przed lustrem, a ojciec przegląda komputer. 
- Harry, ty jeszcze nie ubrany? Skarbie, migiem! Za 20 minut jedziemy do babci. Twoja siostra dotrze tam po rozmowie kwalifikacyjnej. - mówi i wstaje uśmiechając się do mnie. Podchodzi i podnosi swoje ręce do góry, by dosięgnąć moich włosów. Poprawia kosmyk spadający na moją twarz i lekko drażniący oczy, po czym żartobliwie ciągnie za moje policzki i wygania z pokoju. Cholera jasna, nienawidzę tego uczucia, ale nigdy jej o tym nie mówię. Wchodzę po schodach i słyszę, jak Louis z kimś rozmawia, więc przykładam ucho o drzwi. Kurwa, nie powinienem. Długo biję się z myślami, ale w końcu decyduję się podsłuchać jego rozmowę.
- Eleanor, musimy się spotkać. 
- Tak, tak. Dziś o 16.
- Nieważne, powiem ci na miejscu.
- Tak... ukhm ja ciebie też. 
Zaciskam pięści i przymykam oczy. Spokojnie Harry, to tylko rozmowa, powtarzam sobie. Z przyzwyczajenia spoglądam na zegarek wiszący nad drzwiami mojego pokoju. 12:27. Wchodzę do pokoju, a Louis wyłącza szybko telefon.
- Spokojnie, słyszałem. - warczę i powoli przemieszczam się do szafy. Bez celu przeglądam ubrania czekając na reakcję szatyna. Spodziewam się reakcji, która teraz nastąpi.
- Harry, to nie tak. - mówi i podchodzi do mnie. Jego głos otula moje ciało i przez nie mam gęsią skórkę, ale zaciskam zęby i staram się z całej siły nie rzucić się na niego i nie wypieprzyć najmocniej jak się da jako nauczkę. Muszę postąpić normalnie. Zasada ''Jestem Harry Styles i lubię pieprzyć facetów dając im nauczkę za zły czyn'' zostaje w tyle.
- No jasne, umawiasz się z nią. - fukam i zamykam mebel z hukiem. Zbliżam się do łóżka i siadam na nim z impetem.
- Powiedz mi tylko dlaczego? Dlaczego tak mnie okłamujesz?! Przecież ją kochasz! - krzyczę i wstaję, po czym idę do niego i zamachuję ręką nad jego policzkiem. Ten przymyka oczy i kuli się.
- Nie mogę. - szepcze i ponownie siadam na łóżku chowając twarz w dłoniach.
- Za bardzo cię kocham. Kocham i nigdy nie przestanę, Lou. Ale bardzo boli mnie to, że ty mnie nie.
- Harry. Umówiłem się z nią i chciałem zerwać nasze kontakty by być z tobą! - ujmuje moją twarz w swoje ręce. Palcem przejeżdża po moim policzku, ścierając mokre łzy.
- Przepraszam cię. Jestem bardzo przewrażliwiony i ty jesteś moim pierwszym chłopakiem.
- Spokojnie. Uwierz mi, ja też. Jakbym usłyszał taką rozmowę, nie wiem, co bym ci zrobił. Może wystarczyłoby tylko mocno cię wypieprzyć. - przyznaje i całuje moje usta. Śmieję się przez pocałunek, na słowa, które wypowiedział. Nie jest to zachłanny pocałunek czy też brutalny. Przepełniony jest bólem i tęsknotą. Pragniemy swoich ust jak nigdy dotąd.
- Harry! Louis! Chodźcie już! - krzyk mojej mamy budzi nas z transu. Wstaję i biorę mój telefon, po czym czekam na Louisa przy drzwiach, aż zbierze swoje manatki z mojego pokoju. Schodzimy po schodach, a już po kilku  minutach siedzimy w samochodzie. Droga do domu Louisa dłuży się niesamowicie i aż mam wrażenie, że zaraz stanie się coś złego. Ręce zaczynają mi drżeć i czuję, jak Louis łapie jedną pod moją kurtką. Uśmiecham się, ale uczucie nie znika. Coś się dzieje. Zanim jednak zaczynam się zastanawiać słyszę trzask i czuję przeszywając ból w głowie i klatce piersiowej. Po tym jest już tylko ciemność.


(posłuchajcie tego)

*Harry*

Dźwięk karetki, która dopiero co nadjeżdża trochę mnie budzi, ale gdy próbuję się podnieść kręci mi się w głowie. Decyduję wstać, po czym z bólem podnoszę głowę. Rozglądam się, a wiatr burzy mi fryzurę. Jednak nie to najbardziej mnie w tej chwili interesuje. Kiedy orientuję się, że leżę w aucie, a moje nogi są przygniecione przez fotel, na którym siedział mój tata, łzy zaczynają spływać mi po policzku. Wypadek. Szyby, z których zostały już tylko ostre szczątki, poszarpane siedzenia, wgniecione dziury w drzwiach i nieprzytomni ludzie. Kurwa, miałem to odczucie, że coś jest nie tak, to wszystko moja wina.
- Pomóżcie! Halo! - drę się, a ani Louis ani Gemma nie reagują. Również rodzice wydają się martwi. Ja pierdole, nie! Mimo, że nie umiem ruszać dolną partią ciała próbuję odpiąć ich pasy i wywlec z samochodu. Zanim jednak sięgam po rękę chłopaka widzę, jak parę dłoni próbuje otworzyć drzwi. Są zatrzaśnięte i jest potrzebna pomoc straży. Na początku próbują mnie wyciągnąć, ale zatrzymuję ich ruchy.
- Ja jestem cały, nic mi nie jest. Pomóżcie im, proszę. - łkam zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek poczuję ciepłe ręce mojej mamy, albo ojcowski uścisk od strony taty. A Louis? Jego rodzice na pewno będą obwiniać mnie z takiego powodu, że moi prawdopodobnie się nie obudzą.
Zatopiony w swoich myślach nie czuję, jak wyciągają mnie z samochodu i kładą na nosze.
- Chwila, wyciągnęliście ich? - pytam szarpiąc ramię ratownika.
- Tak, są już w drodze do szpitala. Proszę nic nie mówić, jako jedyny jest pan przytomny i niech pan nawet nie próbuje zasypiać. - po jego słowach jak na złość robię się senny, ale słucham mężczyzny i nie zasypiam. W duchu modlę się, by chociaż Louis przeżył. Nie chcę mieć i jego na sumieniu. Kurwa, co ja gadam?! Oni przeżyją i będzie tak jak dawniej!
Po kilku krótkich minutach jechania na sygnale w karetce dojeżdżamy do szpitala. Gdy drzwi pojazdu się otwierają, wywożą mnie na noszach, a ja lekko podnoszę głowę i rozglądam się za drugą karetką, w której mieli być przywożeni Louis, Gemma, i moi rodzice. Karetek nie ma, a ja bardziej przekonuję się do uczucia, że są już w szpitalu.
Jestem przytomny, ale to nie znaczy, że nic mnie nie boli. Moje nogi są przygniecione, a ja co chwilę stękam z bólu i robię się coraz bardziej zapłakany. Nikt nie stoi obok mnie i nie uspokaja, więc jestem szczęśliwy, że nikt nie ślęczy nade mną i nie mówi ''wszystko będzie dobrze'' bo to by mnie jeszcze bardziej wkurwiło.
- Zabieramy na salę operacyjną! Harry Styles, lat 21, wypadek samochodowy, ofiary 2 osoby. - słyszę, a moje serce się zatrzymuje. Ja pierdole.
- Jak to dwie ofiary?! Oni nie żyją?! - krzyczę i podnoszę się, na co młoda pielęgniarka podchodzi do mnie i delikatnie opuszcza moją klatkę piersiową w dół. Wyrywam się i próbuję wstać z łóżka, ale ból uniemożliwia stanięcie na nogi.
- Aaaagh! - jęczę i z powrotem upadam na łóżko. Moja głowa pulsuje, a ja wiem, że to wszystko przez ten cholerny wypadek, w którym prawdopodobnie, ba na pewno kurwa zginęły 2 osoby. Zaczynam drżeć i nawet nie zdaję sobie sprawy, kiedy czuję ukłucie w mojej ręce, a chwile potem zapadam w sen.

-----------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
Wiem, spierdoliłam po trochu we wszystkim. Ale nie miałam
czasu, naprawdę. Szkoła się zaczęła, a ja jestem zagrożona i muszę
uczyć się o 2 razy więcej.
Także przepraszam, że rozdział nie zadowala ani treścią ani długością, ale 
wiecie. Następne rozdziały postaram się wrzucać systematycznie.
Pozdrawiam, 
Malu.


środa, 31 grudnia 2014

*3*

Uwaga! w rozdziale występują sceny homoseksualne 18+
czytając, robisz to na własną odpowiedzialność.

*Harry*

Nigdy nie przypuszczałem, że moja miłość do Louisa będzie tak szybko kwitła. On sam się tego nie spodziewał. Z dnia na dzień jego pocałunki są czulsze i wyrażają więcej uczuć, a ja czuję więcej emocji i miłości w jego czułych gestach. Od dwóch dni wszystko układa się po mojej myśli, a nikomu nawet nie przeszło przez myśl, by powiedzieć komuś o naszym wspólnym związku. Lou codziennie zbiera się na rozmowę ze swoją dziewczyną, ale cały czas odwleka to głupimi wymówkami typu ''jest chora'' czy ''miała ciężki dzień''. Wiem, że wszystkie preteksty wymyślił na poczekaniu, ale wiem też, jak bardzo jest to dla niego trudne. Był z nią przez równy rok i wydawało się jakby ich rzekoma miłość miała dopiero rozkwitać. Chłopak ma najwrażliwsze serce jakie kiedykolwiek miałem okazje zobaczyć, więc dla niego jest to nadzwyczaj męka.
Dźwięk mojego dzwonka w telefonie wymazuje wszystkie moje myśli, a swoją uwagę skupiam wyłącznie na nim. Zdjęcie, które zrobiłem 2 lata temu dalej widnieje na zdjęciu kontaktowym Liama. Liam jest osobą niezwykle spokojną i wyrozumiałą. Zawsze umiał znaleźć wyjście z najbardziej nieprzyjemnej sytuacji. Payne był na tyle samodzielny, że szybko pogodził się ze stratą rodziców i zaczął żyć swoim życiem. Nie oznacza to, że za nimi nie tęskni. Zawsze u mnie miał wsparcie i nawet w środku noc do mnie dzwonił. Mieszkanie w tak dużym domu samemu trochę go przerażało i zawsze dzwonił do mnie, po czym uprzejmie pytał, czy może przenocować. Mieliśmy wtedy zaledwie 14 lat, ale on był dojrzały i zachowywał się jak prawdziwy mężczyzna.
- Liam! - odparłem entuzjastycznie i uśmiechnąłem się mimowolnie. Usłyszałem jego chichot i ciche westchnięcie.
- Powiem ci, że nawet się za tobą stęskniłem, Harry. - jego akcent jest mieszanką innych akcentów i niektórzy nie potrafią go zrozumieć. Ja jednak poznałem go na tyle, że nawet najszybszy szept nie jest mi obcy.
- Co u ciebie słychać? - pytam się, a on zaczyna opowiadać, że poznał pewną dziewczynę, że ma na imię Sophia i że potwornie ją kocha.
- Liam, kiedy możemy się spotkać? Jestem w Londynie. - zadaję mu pytanie i czekam, aż spokojnie na nie odpowie.
- W Londynie? Żartujesz, stary! - cieszy się, a ja chyba wiem co ma na myśli. - Skoro jesteśmy w tych samych miastach to na co jeszcze czekamy?! - krzyczy i śmieje się głośno.
Po małej sprzeczce na temat miejsca i godziny umawiamy się na za 2 dni. Liam jest moim przyjacielem i wiem, że zawsze nim będzie.
Pukanie do drzwi orzeźwia mnie, a ja odkładam telefon z powrotem na szafkę. Wstaję poprawiając swoją koszulkę i otwieram drzwi. Za nimi stoi nie kto inny, jak Louis. Wręcz rzuca sie na mnie, a nogą przymyka drzwi. Jego usta są ciepłe i idealnie pasują do moich. Nasze języki również współgrają ze sobą.
- Chcę.... cie... teraz.... mieć. - dysze między pocałunkami. Schodzi coraz niżej, po czym obsypuje nimi moją szyję. Delikatnie przygryza moje wrażliwe miejsce za uchem, a ja wydaję z siebie głośny jęk. Trudno będzie to ukryć.
Ściąga mi koszulkę, a następnie jego mokre i różowe usta przechodzą na obojczyki oraz klatkę piersiową. Zaczyna drażnić językiem mój wrażliwy sutek i bawi się nim ściskając i lekko szarpiąc. Wiję się pod nim, głośno pojękując. Czuję, że teraz rozpina mi spodnie. Pomagam mu wstając i ściągając spodnie wraz z bielizną. Louis jednak wstaje i znowu mnie całuje. Myśląc, że jest to tylko zwykły pocałunek całkowicie poddaję się jego ustom. Chwilę potem łapie w ręce moją męskość i patrząc mi w oczy, które ciemnieją i przepełniają się pożądaniem powoli porusza ręką w górę i w dół.
- Lou! - jęczę i łapię go za włosy.
- Zaraz....dojdę! - krzyczę wijąc się z przyjemności. Mam zamknięte oczy i czuję, jak jego ręka nie porusza sie już na moim przyrodzeniu. Widzę jednak, że Louis schodzi na swoje kolana i ponownie łapie w ręce mojego penisa. Ale nie w tym samym celu. Jęczę, gdy przejeżdża koniuszkiem języka po całej długości. Lekko zwilża główkę, a ja juz nie wytrzymuję.
- Lou, nie wytrzymam! - krzyczę, więc w końcu bierze całą długość do swoich ust. Powoli porusza głową do przodu i do tyłu. Co chwilę przyśpiesza swoje ruchy, a ja wypycham biodra do przodu, by zwiększyć moją przyjemność. Przyciskam ręce do jego głowy i pcham ją, by poinformować go, żeby zwiększył tępo. Głośno krzyczę, a moje nogi uginają się.
- Louis, jeśli tak dalej pójdzie, to dojdę w twoich ustach. - on tylko patrzy na mnie uwodzicielskim wzrokiem, a ja jeszcze bardziej sie podniecam. Wzrusza ramionami i najszybciej jak umie pieści mnie ustami.
- O tak! Właśnie tak Lou, oh! - jęczę i wyginam się w łuk. Dochodze w jego ustach, a on połyka moje nasienie i wstaje, by ucałować czubek mojej głowy.
- Dobrze ci szło, kochanie. - mruczy mi do ucha, a ja wykończony padam na łóżko.
- Kocham cię tak bardzo. - szepczę i wtulam się w jego nagą klatkę piersiową.

*nastepnego dnia*

Słońce przedziera się do pokoju, mimo, że rolety są zasłonięte. Promienie docierają do  moich oczu
i nie ma szans, bym ponownie zasnął. Próbuję wstać, ale ręce Louisa ciasno oplatają moją talie. Uśmiecham się na taką bliskość między nami, bo zawsze o niej marzyłem. Sięgam po mój telefon i zauważam, że dochodzi 10. Nagle słyszę jakieś kroki, które kierują się w stronę mojego pokoju. Kurwa,  nie mam ochoty z nikim teraz rozmawiać. Zamykam oczy i ponownie wtulam się w klatkę piersiową Lou. Słyszę, jak klamka opada w dół, a ja od razu rozpoznaję głośne pantofle Liama.
- Stary, czas wsta... - przerywa swoją wypowiedź, gdy zauważa mnie i Louisa w łóżku. Otwiera buzię, a ja uśmiecham się wstydliwie, po czym delikatnie podnoszę się spod chłopaka.  Mruczy coś niewyraźnie i przekręca się na drugi bok, a ja wzdycham z ulgą. Zauważam, że moje bokserki są na swoim miejscu, musiałem ubrać je w nocy. Podchodzę do Payne'a i zamykam go, a raczej on mnie, w przyjaznym uścisku. Jest ode mnie wyższy, prawie taki sam jak Louis. Dzieli ich zaledwie kilka centymetrów.
- Hazz, widzę, że twoja orientacja się nie zmieniła. - chichocze i klepie mnie po plecach.
- Zjesz ze mną śniadanie? - pytam i ubieram moją koszulkę. Przytakuje i oboje wychodzimy, zostawiając Louisa by dalej sobie biedak pospał.
- Jak on ma na imię? - pyta mnie siadając przy stole. Wszyscy zdają się jeszcze spać, ale z tego co wiem siedzieli do późna. Jedynie rodzice Louisa poszli, bo powiedzieli, że jest upity, co mnie mega wkurwiło i powiedzieli, żeby wrócił, jak wytrzeźwieje. Robię ciasto do naleśników. 
- Louis. - mówię mu wzdychając i rozmarzając nad szatynem. Jego niebieskie, wręcz szare oczy można zauważyć z odległości kilometra. Uśmiech, który zachwyciłby nawet najmniej szczęśliwego człowieka na tej ziemi oraz włosy, które pachną tym zajebiście pięknym szamponem i.....
- Ziemia do Harry'ego! - Liam macha mi przed twarzą swoją dużą dłonią, a ja orientuję się, że przypaliłem naleśnika.
- Marzyłeś o nim? - pyta, a ja przytakuję zawstydzony i robię kolejne naleśniki. Oboje zjadamy je w żółwim tempie dyskutując o tym, jak minęły nam 2 lata. Tak, nie widziałem Liama przez 2 równe lata. Nasze kontakty się urwały, po nieco ostrej kłótni. 
- Harry? - głos Lou powoduje, że nasze głowy zwracają się w kierunku schodów. Chłopak wchodzi zaspany do kłótni i sztywnieje na widok Liama. Ten zaś wstaje i uśmiecha się serdecznie w kierunku szatyna i podaje rękę.
- Kto to? - pyta Louis podchodząc do mnie i zupełnie ignorując mojego przyjaciela.
- Louis! - warknąłem mu do ucha, a on zacisnął usta w cienką linię.
- A więc zostawiasz mnie samego w łóżku podczas, gdy obaj jecie sobie pieprzone naleśniki?! - mówi i odwraca się obrażony. Liam wygląda na zaskoczonego oraz trochę roześmianego. Wzrusza ramionami i dokańcza swój posiłek.
- Przepraszam za niego, jest zazdrosny. - mówię i kręcę głową oglądając się za siebie. 
- Ale to dobrze. Przynajmniej widać, że cię kocha. - klepie mnie w ramię. Wstaje i rozciąga się, po czym krzyczy.
- Nie martw się, Louis! Mam dziewczynę i nie zamierzam podrywać ci Harry'ego! - woła za nim i śmieje się, a po chwili ściąga Louisa do kuchni.
- Oh. Sorki. - uśmiecha sie i drapie po karku. Decyduje jednak przywitać się z nim i wyciąga do niego rękę. 
- Miło cię było poznać. Będę się zbierał, ale mam nadzieję, że utrzymamy kontakt. - uśmiecha się ciepło, po czym kieruje się w stronę drzwi i ubiera kurtkę ostatni raz się z nami żegnając. 
Louis idzie z powrotem do kuchni i zasiada na krześle z filiżanką herbaty. Podbiegam do niego i mocno przytulam opierając ręce na blacie za nim. Wzdycham, gdy oplata swoimi nogami moją talię i przyciąga bliżej. Zatapiam swoją twarz w jego szyi i mocniej ściskam.
- Kochanie, spokojnie. - mruczy i głaszcze mnie po głowie. 
- Tak bardzo za tobą tęskniłem, kocie. - jęczę.
Resztę poranka spędzamy śmiejąc się razem i tuląc się do siebie.
 
---------------------------------------------------------------
MAMY NOWY ROK! HAHAHA :)))) ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE I ŻEBY TEN ROK BYŁ LARRY YEAR <3
KOCHAM WAS :))
MALU
Szablon by S1K