wtorek, 30 grudnia 2014

*2*

*Harry*

Kiedy wreszcie wychodzę z nim do przed pokoju, potykam się o moje buty i wpadam na niego. Szybko się otrząsam i staję naprzeciw. Z jadalni słychać rozmowy.
- O co ci chodziło, co? - zadaję pytanie i mierzę go wzrokiem. Mimo, że chciałbym by kontynuował dotykanie mnie pod stołem, ale to się robi dziwne.
- Chodźmy łapać te kuny, nie? - uśmiecha się złośliwie. Wzdycham i ubieram się, po czym oboje wychodzimy na zewnątrz. Powietrze jest zimne, a śnieg lekko prószy.
- Ja nie rozumiem tylko tego, że najpierw w ogóle mnie nie zauważasz, potem nagle zaczepiasz na parkingu i chcesz korepetycje z matematyki, potem prawie mnie całujesz, dotykasz pod stołem, a teraz jak gdyby nigdy nic stoisz i śmiejesz się. Myślałem, że choć trochę mnie szanujesz. - krzyczę. Może trochę przesadzam, bo naprawdę chcę tego. Chcę z nim być jak cholera! Zamiast odpowiedzi Louis podchodzi do mnie i wpija się w moje usta. Jestem zaskoczony jego ruchem, ale po chwili zamykam oczy i zatapiam się w pocałunku. Jęczę w jego usta, a on wykorzystuję tą okazje i wślizguje swój język. Łapie mnie za policzki i przybija do ściany.
- Tak długo na to czekałem. - mówię, kiedy przestaje mnie całować. Uśmiecha się do mnie, a jego oczy płoną. Dalej nie jestem pewny do tego, co się z nim dzieje.
- Ale to nie może tak wyglądać, Louis. - mówię z bólem w głosie. Naprawdę, jest to bardzo dziwne, bo tak nagle Louis zaczął mnie całować. Za szybko.
- To dzieje się za szybko. - powtarzam słowa, które buszują po moim umyśle. Jestem tak kurewsko zdezorientowany, ale i tak zakochany.
- Z każdą minutą zakochuję się w tobie coraz bardziej. - szepczę i spuszczam głowę w dół. Czuję, jak łapie mój podbródek i podnosi do góry, patrzy w moje oczy, usta.
- Jak długo to ukrywałeś? - pyta cicho. Milczę przez chwilę, ale postanawiam wreszcie powiedzieć mu o swoich uczuciach.
- Od szóstej klasy podstawówki. - mówię. Louis otwiera usta i patrzy na mnie z nie dowierzaniem.
- Tyle pieprzonego czasu ukrywałeś przede mną swoje uczucia? - pyta nadal nie dowierzając. Lekko kiwam głową i uśmiecham się. Chłopak prycha śmiechem, po czym zaczyna jeździć swoim kciukiem po mojej dolnej wardze. Ja nadal patrzę mu w oczy. Jest cholernie cicho. Zauważam, że jego twarz bardzo powoli przysuwa się do mojej. Dotyka ustami moje wargi, ale nie całuje.
- Wiem, że to dziwne, ale taki już jestem. Przyznaje się, nigdy wcześniej nie zwróciłem na ciebie uwagi. Nie miałem pojęcia, że istniejesz. Ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem cie wczoraj, kiedy zapisywałeś się na konkurs moje serce zaczęło bic mocniej. Od tej pory staram się być jak najbliżej ciebie, bo cię kocham. Wiem to. Wiem, bo nigdy wcześniej nie czułem tego w brzuchu. To się nazywa motyle, nie? - pyta, a ja się śmieję. - Kontynuując, bardzo chcę z tobą być. Tak strasznie cię kocham, że aż nie wiem jak wytrzymuję minuty bez ciebie. Proszę, pozwól mi być twój. - błaga, a ja nie mogę się nie zgodzić.
- Nie opuścisz mnie? - pytam.
- Nie opuszczę. - mówi.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - mówi i splata nasze ręce razem.
- Tak potwornie cię kocham. - mówię i ponownie składam pocałunek na jego szczęce. Po kilku chwilach przytulania się i całowania przy ścianie decydujemy się wejść z powrotem do środka.
- Moje palce odmarzły. - mówię i chucham ciepłym powietrzem w moje dłonie. Louis podchodzi do mnie i łapie je, po czym scałowuje całe zimno z moich rąk. Zamyka mnie w ciepłym uścisku.
- Może lepiej chodźmy. - mówię mu przyciśnięty do jego klatki piersiowej.
- Jeszcze chwilka. - odpowiada i zamyka oczy całując mnie w głowę. Kilka minut później kierujemy się do jadalni i zasiadamy obok rodzin.
- I co z tymi kunami? - pyta ojciec Louisa i kieruje wzrok na nasze zetknięte barki. Szybko się odklejam i zajmuję się dokańczaniem mojego posiłku.
- W sumie, dobrze. Były aż trzy. - Zerka na mnie.
- A wiesz, Eleanor dzwoniła do mnie ostatnio i mówiła, że przyjechała tu i wstąpi jeszcze dziś. Podałam jej numer domu Styles'ów. Jeśli się nie gniewasz. - mówi jego matka i uśmiecha sie do mnie sztucznie.
- Nie, oczywiście proszę pani. -  odwzajemniam uśmiech, po czym sięgam po kieliszek z winem. Ściskam naczynie zastanawiając sie kim do kurwy jest Eleanor. Louis to MÓJ chłopak i nie ma mowy o żadnej kurwa Eleanor. Dzwonek do drzwi. Zapewne to Eleanor. Układam usta w cienką linię i odkładam wino na bok. Moja mama idzie otworzyć drzwi.
- Dzień dobry, jestem dziewczyną Louisa. Bardzo miło mi panią poznać. - dochodzi do mnie, ja prawie wypluwam wino z ust. Kurwa mać.
- Kochanie, Louis! Tak się za tobą stęskniłam! - słyszę. Odwracam wzrok i wstaję od stołu, kierując się do mojego pokoju. Słyszę dźwięk odsuwanego krzesła i kroki, które kierują się w moją stronę. Zamykam się w ciasnym pokoju i zaczynam przeszukiwać moje szafki. Wyciągając wszystko robię okropny bałagan w pokoju, ale moje drżące ręce nie dają spokoju. Małe wpół otwarte pudełeczko.
Zawartość tego pudełka miała skrócić moje cierpienia.
- Kurwa! - krzyczę i zaczynam płakać, po czym kulę się w kącie. Słyszę, jak zamek w drzwiach powoli zostaje przekręcony, a klamka opada w dół. Mimo tego nie przestaję płakać i drżę coraz mocniej. Drzwi zostają otwarte, a następnie ktoś zamyka je ponownie.
- Gemma, idź stąd. chce być sam, proszę. - łkam.
- A mnie też wyrzucisz? - cichy głos Louisa dociera do moich uszu.
- Louis, nie chce z tobą gadać. Chyba wiesz kurwa dlaczego! - krzyczę.
- Kotku, co się dzieje? Dlaczego tak nagle uciekłeś? Powiedziałem coś nie tak? - zadaje pytanie i powoli do mnie podchodzi.
- A może dlatego, że masz jebaną dziewczynę, co?! - wstaję i podchodzę do niego, po czym wymierzam mu siarczysty policzek. Nienawiść w moich oczach aż płonie.
- Hazz, to nie tak jak myślisz! - krzyczy rozpaczliwie.
- No jasne. Wiesz jak jest?! Masz dziewczynę, nic mi nie mówisz, a potem kurwa całujesz mnie i nagle jesteśmy parą? A teraz twoja panna przychodzi do ciebie w wigilię i to do mojego domu! Jesteś taki kurewsko pojebany! - drę się i wyrywam sobie włosy z głowy.
- Wiedziałem, ze coś jest nie tak, bo było za pięknie. Pieprzony. - syczę i siadam z powrotem na ziemi.
- Harry, miałem z nią zerwać. Nie wiedziałem, ze przyjeżdża. Naprawdę jej nie kocham! - łapie mnie za ramię i podnosi. Wyrywam się.
- Louis, jestem cholernie wrażliwy na takie coś! - objeżdżam go ponownie. Zatrzymuję wzrok na jego oczach, w których widzę miłość, ból, szczerość. Prawie jestem pewny, że mówi prawdę i chcę mu wierzyć, ale słowa odbijają mi się w głowie.
''Dzień dobry, jestem dziewczyną Louisa.''
- Skoro jest to prawdą powiedz jej to. - żądam.
- Zwariowałeś? W wigilię? - Faktycznie, to zły pomysł.
- Kocham cię, Harry. I powiem jej to, obiecuje. Ale na razie nie mówmy nic nikomu. Niech pozostanie to naszą tajemnicą dopóki nie skończą się święta.
- Ale nowy rok spędzimy razem? - pytam. Kiwa głową i całuje mnie. Przyciska się do mnie bliżej, a jego ręka tonie w moich gęstych lokach. Czuję jego druga rękę, która błądzi po moich plecach. Ciśnie mnie na ścianę dalej okazując czułości poprzez pocałunki. Ściągam koszulkę, ale po chwili decyduję się nie iść za daleko.
- Okej, Lou. Starczy na dziś. - odpycham go lekko od siebie i ubieram z powrotem koszulkę oraz marynarkę. Louis otacza mnie ramionami, a ja mocno ściskam. 
- Tak bardzo tego potrzebowałem. - jęczę, gdy zatapiam swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. Chłopak odrywa mnie od siebie i patrzy w oczy. Ociera moje łzy, po czym delikatnie pociera moje ramię.
- Popatrz. - podciągam rękawy koszuli.
- Wszystkie te cięcia, wszystkie rany. - mówię. - One mają znaczenie. Widzisz, mam dużo tatuaży. - odsłaniam mój brzuch i pokazuję dużego motyla, który wytatuował mi mój stary znajomy - tatuażysta.
- Mój kumpel wytatuował mi to. A te ptaki oznaczają wolność, rozumiesz? - drżącymi rękoma ściągam koszulę i pokazuje mu czarne serce na lewym barku.
- Ten tatuaż zrobiłem dla ciebie. - mówię i patrzę na niego z bólem w oczach.
- A te cięcia z myślą o tobie, dlatego, że nie zwracałeś na mnie uwagi.
- Harry, ja...... - zaczyna, ale przerywam mu pocałunkiem. Nie ważne, że przez niego oszpeciłem samego siebie. Wiem, że tego żałuje i nigdy tego nie chciał.


*Louis*

Boże, jestem takim chujowym chłopakiem. Że zapomniałem o Eleanor. Cholera, dobrze, że wszystko się wytłumaczyło. Już od wakacji 2012 roku jej nie kocham. Ona wyjechała za granicę i nie odzywała sie prawie rok. Przestałem cokolwiek do niej czuć. 
Drzwi skrzypią i oboje z Harrym odrywamy sie od siebie. Siostra Harry'ego wchodzi do pokoju. Patrzy się na nas i chyba wiem co ma na myśli.
- Czy wy jesteście.... ukhm razem? - pyta nieśmiało, a ja przytakuję. Wiem, że Gemma wie. Wie, że Harry jest gejem. Ale ufam jej, bo skoro mój chłopak zaufał i powiedział jej o swoich problemach to jest tego warta. 
- Lubię cię, ale powiem ci jedno. Jeśli kiedykolwiek zranisz mojego brata to wiedz, że będziesz miał ze mną do czynienia. - zaznacza ostrzegawczo.
- Jest dla mnie wszystkim. Naprawdę go kocham. - mocniej ściskam jego ramiona. Widzę, jak jego policzki różowieją, więc całuję go w głowę.
- Chcemy otwierać prezenty, idziecie? - zadaje pytanie Gemma. 
- Jasne, zaraz przyjdziemy. - odpowiada Harry, a ona znika w drzwiach. Hazz zarzuca ręce na moje ramiona i uśmiecha się zawadiacko, po czym bardzo mocno przywiera do mnie swoimi wargami.
- Harry, kocham cię.
- Ja ciebie też. 
-----------------------------------------------------------------
Skończyłam 2! Po pierwsze chcę wam życzyć szczęśliwego nowego roku 
i spełnienia marzeń <3
Po drugie, jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz, proszę.
Malu

1 komentarz:

  1. Jestem 1 !!!! Jej ! wspaniały rozdział i dużo larryego ❤❤❤ jestem ciekawa jak to ff potoczy się dalej @shipbulshit :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K