sobota, 27 grudnia 2014

*1*

Nigdy nie będzie dobrze.....

- Imię? - to samo pytanie, które zadaje 34 raz. Ja jednak nie reaguję i całą swoją uwagę poświęcam Louisowi, który rozmawia przez telefon. Jego dźwięczny śmiech odbija mi się w uszach, kiedy po raz kolejny śmieje się do słuchawki. Czuję coś w rodzaju zazdrości i ściskam lekko pięści, po czym odwracam swój wzrok z powrotem na lekko podenerwowaną nauczycielkę.
- Mmm... przepraszam, Harry Styles. - odpowiadam na jej pytanie i podpisuję kartę zgłoszeniową do tegorocznego konkursu talentów. Mam zamiar wziąć w nim udział, jak co roku. Od małego wiem, że dobrze śpiewam i wiele razy zgłaszałem się do wielu konkursów. Nigdy jednak nie osiągnąłem sukcesów w tym, co robię. Zamiast tego zawsze zdobywałem doświadczenie.
- Dziękuję za zgłoszenie. - słyszę w odpowiedzi i lekko się uśmiecham, po czym ruszam przez korytarz. Dzisiejszy dzień jest dość zwariowany, bo szkoła skończyła się wczoraj, a ja tak na prawdę nie mam co robić i przychodzę zapisać się tu na dwadzieścia innych konkursów. Jako, że jestem człowiekiem można powiedzieć "wybrednym" z wszystkich pojedynków wybieram jeden. Dziś jest nim konkurs talentów. Po zapisaniu się i przejściu do automatu z napojami kupuję wodę i idę do szatni. Biorę swoją kurtkę i ubieram buty w pośpiechu, po czym przeglądam portfel w poszukiwaniu moich pieniędzy. Wszystkie leżą na swoim miejscu, a ja oddycham z ulgą. Wychodząc ze szkoły zapalam papierosa i siadam w moim aucie. Zapalam silnik i ruszam do centrum miasta.
Kiedy dojeżdżam na parking ledwo znajduję miejsce do zaparkowania. Wszystkie są zapchane, bo całe miasto zapomniało się, że jutro są święta. Tak, Święta Bożego Narodzenia zbliżają się z wielkim hukiem. Przyznaję się, również zapomniałem kupić prezentów dla mojej rodziny, ale dobrze, że dziś wpadłem na ten pomysł. Gaszę papierosa, po czym wychodzę z pojazdu i kieruję się do sklepów.
Do pierwszego sklepu zwanego Primark kieruję się po prezent dla mojej siostry. Jest ode mnie starsza i urodziła się w 1990. Trudno mi znaleźć dobry prezent, ale w ostateczności wybieram jakiś zestwa kosmetyków. Dla mamy wybieram to samo, tylko w innym sklepie. Nadeszła pora na prezent dla taty.
Wchodzę do TKmax'a i wybieram mu nowe okulary. Mam dość tych zakupów i nadal się zastanawiam, jak kobiety wytrzymują pare godzin łażąc po butikach i kupując co popadnie. Jestem tu zaledwie pół godziny, a już czuję odruch wymiotny przez te wszystkie perfumy. Zaraz tutaj umrę.
Wychodzę ze sklepu szczęśliwy i zmęczony. Jeszcze tylko choinka. - powtarzam sobie i natrafiam na stoisko z choinkami. Wybieram dużą i płacę za nią tyle samo, ile za wszystkie prezenty razem wzięte. Nagle słyszę bardzo dobrze znany mi głos i odwracam się w stronę jego pochodzenia. Louis spogląda na mnie, po czym się uśmiecha i oblizuje swoje wargi. Nie mogę oderwać od niego wzroku, a on mruga do mnie i odwraca się w stronę swoich przyjaciół, z którymi przed chwilą przyszedł.
Oglądam się za siebie, sprawdzając do kogo puścił oczko, ale nikogo wokół mnie nie ma. Śmieję się. Tak, Louis Tomlinson SPOJRZAŁ na mnie, uśmiechnął się i puścił oczko. Chyba boli mnie głowa. Po chwili wszyscy jego znajomi odchodzą, a on robi krok w moją stronę.
- Hej, słyszałem, że dajesz korepetycje z matematyki. Jest miejsce dla mnie? - pyta się, a ja nie umiem wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po chwili dochodzi do mnie, że on zadał mi pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć racjonalnie.
- Um, t-tak, jasne. Znaczy, ukhm, pewnie, że jest dla ciebie.. miejsce. - między słowami przełykam gulę rosnącą w moim gardle i nabieram trochę pewności siebie. Z trudem wysilam się na lekki uśmiech, który uwydatnia moje dołeczki w policzkach, po raz pierwszy dzisiaj. Louis patrzy się na nie i mruży oczy, a ja pocieram mój kark.
- To co? U mnie? Wpadnij 26 o dwudziestej, ulica Cheershire 23th. Zaraz obok ciebie. - nachyla się i szepcze do ucha ostatnie słowa, po czym odchodzi. Jestem zdezorientowany jego dziwnym zachowaniem i wydaje mi się, że on...on...on ze mną flirtował. Jezu Chryste! On jest gejem?!
- Ja pierdole. - mówię oglądając się za siebie, niestety, moje słowa słyszy starsza pani, która przechodzi do swojego malutkiego autka. Patrzy na mnie oburzona i kręci głową. Uśmiecham się wstydliwie i wsiadam do auta niecierpliwie wyczekując 26 grudnia.


~*~

- Harry, gdzie jesteś, zaraz zaczyna się wigilia, głupku! - krzyczy moja siostra z dołu, a ja ostatni raz poprawiam moją koszulę. Schodze na dół i staję w drzwiach uśmiechając się do wszystkich, którzy dotychczas przyszli. Tata podchodzi do mnie.
- Dzisiaj przyjdzie do nas mój przyjaciel wraz ze swoją córką oraz starszym synem. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie w końcu dziewczynę, która ci odpowiada. Za długo już jestes już sam, synu. - klepie mnie po plechach, a ja czuje kłucie w klatce piersiowej. Nie mówiłem rodzicom o tym, że wolę chłopców, moja siostra wie o tym, ale tylko ona. Prócz oczywiście całej, pierdolonej szkoły, kurwa mać. Tak, mam problem z przeklinaniem. Gdy już wszyscy siadają do stołu, rozlega się dzwonek do drzwi, a ja powstrzymuję tatę przed pójściem do nich, oferując, że sam je otworzę.
Pociągam za klamkę, a przede mną ukazuje się wysoki mężczyzna wraz ze swoją żoną i córką u boku. Witają się ze mną i przechodzą przez drzwi idąc do jadalni. Zaraz za nimi stoi....
- Louis?! - szepczę i patrzę sie do tyłu sprawdzając, czy aby nikt za nami nie stoi.
- O, hej! - uśmiecha się, przez co uginaja mi się kolana, ale postaram sie zachować trzeźwy umysł.
- A więc, to ty jesteś Harry Styles, syn przyjaciela mojego taty, huh? - mówi i podchodzi do mnie, tak, że jego twarz znajduje się kilka milimetrów od mojej. Zaczynam sie pocić, a on juz ma  mnie pocałować, przynajmniej tak mi się wydaje, kiedy nagle ktoś krzyczy.
- Louis, choć się przywitać! - donośny głos jego matki budzi mnie z transu.
- Dokończymy to później, Harry. - szepcze, po czym odwraca się i znika mi z oczu.
Ja pierdole.


*Louis*

Harry jest taki goracy. Nigdy wcześniej go nie widziałem, chyba naprawdę miałem nasrane, że ani razu nie spojrzałem na niego. Jezu, mam ochotę rzucić się na niego, rozerwać jego ubrania i pieprzyć najmocniej jak to możliwe, ale muszę się opanować, bo w końcu siedzę obok niego, a to bedzie kurewsko trudne. Jezu, ma takie piekne oczy, jest wysoki, a jego włosy są..... ugh! Louis, przecież nie jesteś homo. Ale chyba niedługo się to zmieni.


*Harry*

Kiedy odkrywam, że siadam obok Louisa serce zaczyna mi bić mocniej. Łapię za widelec i biorę kęs sałatki, po czym widzę, jak ręka chłopaka wędruje po moim udzie i dotyka krocza. Zaciskam palce na widelcu, ale nie reaguję. Po chwili czuję, jak rozpina mój rozporek, wkłada rękę w moje bokserki i dotyka mojego penisa, lekko ściskając jego czubek. Mam ochote jęknąć, ale zamiast tego upuszczam widelec i odtrącam jego rękę. 
- Przepraszam, muszę na chwilę wyjść... uhm, widziałem kunę w ogórku, ogródku i uhm.... Louis pomożesz mi? - pytam i wstaję ciągnąc go za soba drżącymi rękoma. Jestem taki podniecony, ale nie mogę teraz na nic pozwolić. Musze się dowiedzieć o co mu kurwa chodzi .


------------------------------------------------------------------
Hej, to ja! Rozdział jest! Następny niedługo, a tymczasem dziękuję wam za przeczytanie!
Jak myslicie? Louis zakocha się w Harrym?
Malu x

2 komentarze:

  1. Jeju śliczny rozdział ❤❤❤❤❤ ślicznie piszesz i podoba mi się fabuła czekam na następny rozdział mogłabym prosić o powiadomienia o rozdziałach ? @shipbulshit :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OCZYWIŚCIE BĘDZIESZ POWIADAMIANA :) DZIĘKUJE ZA WYRAŻENIE SWOJEJ OPINII.
      MALU

      Usuń

Szablon by S1K