poniedziałek, 12 stycznia 2015

*5*

*Harry*

Gdy się budzę, moje całe ciało drży. Podnoszę się z mojego łóżka i przecieram twarz dłońmi. 
- Ja pierdole. - szepczę do siebie, po czym spoglądam na drugą część dużego łóżka. Louisa nie ma. Nawet nie pamiętam, kiedy poszedłem spać, ale wydaje mi się, że spotkanie z Liamem również nie miało miejsca. Czyli dalej jesteśmy umówieni na 28 grudnia. Gramolę się z łóżka i wstaję, przecierając twarz dłońmi. Ten sen oficjalnie stał się najgorszym snem, jaki kiedykolwiek mi się przyśnił. Wychodzę przez drzwi mojego pokoju, szukając Louisa. Przechodzę do kuchni słysząc odgłosy przy drzwiach.
- Harry. - głos Lou sprawia, że szybko podbiegam do niego i tulę się tęskniąc za jego ramionami.
- Co się dzieje? - pyta i obejmuje mnie ramionami. Spragniony jego ciepłego uścisku zaczynam płakać.
- Hazz, co jest? - mruczy starszy i odsuwa mnie od siebie delikatnie, by móc spojrzeć na moją twarz. Spogląda na moje oczy i ociera łzy spływające po policzkach. Wzdycham pod wpływem jego czułego dotyku i zaciągam się jego zapachem.
- Martwiłem się o ciebie. Śniło mi się, że mieliśmy wypadek, w sensie moja rodzina i ty i ktoś umarł, ale nie wiem kto i....i... to było straszne! - ponownie wybucham płaczem przytulając go mocniej, a Louis robi współczującą minę i kołysze się ze mną na boki.
- Cśśś, jestem tutaj.

*Louis*

 Przez szloch Harry'ego jego całe ciało drży. Zauważam, że światło się zapala, a do kuchni wchodzi mama mojego chłopaka oraz jego siostra. Patrzę na nich z bólem w oczach i mocniej ściskam jego ramiona, po czym Anne podchodzi do mnie. 
- Co się stało? - pyta mnie bezgłośnie, a następnie głaszcze swojego syna po plecach. Harry czując delikatne ruchy dłonią po jego tyle, odwraca się i spogląda na swoją rodzicielkę i wyrywa mi się z ramion, a ja odsuwam się i pozwalam mu objąć jego mamę. Harry przerasta swoją rodzicielkę niemal o głowę, ale mimo tego, wygląda to uroczo. Po dwóch minutach uspokaja się i ponownie wpada w moje ramiona. 
- Koszmar. - odpowiadam.
- Zaopiekuj się nim, Louis. - szepcze jego mama, po czym odchodzi wraz z Gemmą. Całuję głowę Harry'ego.
- Kochanie, uspokój się. Jestem obok. - mruczę mu do ucha, odgarniając niesforne loki z jego czerwonej twarzy. Przechodzę z nim na kanapę i siadam, a następnie ponownie przytulam Harry'ego, jest on jednak spokojniejszy niż przedtem i czule obejmuje moją talię opierając głowę o ramiona. Jego oddech powoli się uspokaja.
- Która jest godzina? - cicho zadaje pytanie. Spoglądam na swój zegarek i wytrzeszczam oczy. 
- Wow, jest 5:30. - mówię mu.
- Nie chcę iść spać, nie dam rady. Możemy się przejść? - pyta i od razu przypomina mi małego chłopca, który boi się zajrzeć pod łóżko.
- W porządku, możemy iść. - wstaję podając mu rękę. Podnosi się z kanapy i delikatnie stąpa po drewnianej podłodze. Przechodzi przez próg i ostrożnie ściąga nasze kurtki z wieszaka. Zachowuje się, jakby wszystko było z porcelany, a pod wpływem najdelikatniejszego ruchu miało się roztrzaskać. Podskakuje, gdy telefon spada mi na ziemię, a ja nie umiem powstrzymać cichego chichotu. Jest taki uroczy. Gdy w końcu kończymy zakładając płaszcze wychodzimy z domu. O piątej czterdzieści pięć niebo wygląda jak późnym wieczorem. Słońce jeszcze nie wyszło, mimo to przejaśnia się. Po jednej stronie jedna jego część jest lekko różowa, druga zaś przechodzi w jaśniutki błękit. Nie zauważam, kiedy Harry zaczyna iść sam ze spuszczoną głową, dlatego podbiegam do niego.
- Lou, co ty wyprawiasz?! - słyszę pisk Harry'ego, kiedy podnoszę go znienacka. Usadawiam go na moich ramionach, a jego dźwięczny śmiech odbija mi się w głowie. Czuję jego długie palce w moich włosach, zanim pochyla się, by złożyć na moich wargach długi, czuły pocałunek. Nikogo nie ma wokół, dlatego czujemy się tak wolno i beztrosko.
- Kocham cię. - mówi zaraz po przerwaniu pocałunku. Uśmiecha się do mnie, a ja od razu odwzajemniam pozytywny wyraz twarzy.
- Tak się ciszę, że w końcu mogę ci to powtarzać co minutę. - żartuje. Gdyby powiedział mi to wcześniej....
- Nie myślisz, że to wszystko tak szybko poszło? - zadaję mu pytanie i spoglądam przed siebie mrużąc oczy przez mocny powiew wiatru. Chwila ciszy uzmysławia mi, że nie powinienem się o to pytać.
- Nie wiem. - odpowiada cicho Harry, po czym schodzi z moich ramion. Staje naprzeciwko mnie i patrzy w moje oczy.
- Uważasz, że to był błąd? - pyta się, a ja zamieram. Jak mógł kiedykolwiek tak pomyśleć?
- Oczywiście, że nie. - mówię przygniatając rękę do jego zimnego policzka. Zamyka powieki pod wpływem mojego dotyku i wtula się w moją rękę. Widok mojego chłopaka rozkoszującego się moim dotykiem doprowadza mnie do szału.
- Kocham cię i zawsze będę. Ale wiesz, że nigdy nie wiemy, co może się wydarzyć. - kiedy jesteśmy młodzi, myślimy o wiecznej miłości, ale potem coś się dzieje. Niestety. - wzdycham. Zamiast odpowiedzi Harry lekko przytakuje głową, po czym decydujemy się iść do piekarni obok i kupić świeże pieczywo, by móc zrobić śniadanie dla rodziny chłopaka.


-------------------------------------------
Ja pierdziele, już minął tydzień od czwartego
rozdziału? No nieźle.
Może i nie jest długi, ale mam nadzieję, że was 
zaskoczy :DDD
Malu x










3 komentarze:

  1. Zabije cię ja tu w ostatnim przeżywałam a teraz co ?! O cholera nastraszyłaś mnie jak nie wiem co :o
    Matko boska,
    Ten rozdział był uroczy i słiodki awww ❤
    do następnego
    @shipbulshit

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
    Więcej u mnie na blogu --------> http://incubus-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K