piątek, 9 stycznia 2015

*4*

*Harry*
Dochodzi 12. Poczucie winy wzrasta, gdy przypominam sobie, że miałem obudzić moją siostrę na rozmowę kwalifikacyjną. Tak naprawdę wydaje mi się, że od rana coś nie wychodzi i czuję się jakby był pieprzony piątek 13-ego. Najpierw Liam przyłapał mnie w dość dziwnej dla niego sytuacji, następnie Louis obwinił mnie o coś czego nie ma, a teraz przeze mnie Gemma prawie zaśpi.
- Lou, muszę obudzić moją siostrę. - szepczę mu do ucha i nachylam się nad jego ramieniem.
- Mhm. - mruczy przeglądając swój Iphone. Widzę, jak wchodzi na twittera i ogląda tweety na jego temat. Wiem, że jest pewny siebie i zawsze robi to, co mu się podoba i wielkim zaskoczeniem jest dla mnie jego zmiana przy mnie. Jest czuły, delikatny, słodki. Wracając, chodzi mi to , że zachowuje się jak u siebie.
- Przestań czytać te wszystkie rzeczy i zajmij się sobą. Ubierz się. - mówię do niego wskazując na jego gołą klatkę piersiową. Blokuje telefon i schodzi, po czym przelotnie całuje moją skroń i biegnie do mojego pokoju. Naprawdę zachowuje się jakby był to jego własny dom. Śmieję się i kieruję do pokoju mojej siostry.
- Gemms! - krzyczę i pochodzę do jej łóżka wskakując na nie. Zaczynam po nim skakać i rzucać w nią poduszkami. Od 15 lat zawsze budzę ją w ten sposób.
- Styles, daj mi pospać! - jęczy i zakrywa twarz poduszką zupełnie nieświadoma tego, że za chwilę straci szansę na dostanie bardzo dobrej pracy.
- Nie byłaś przypadkiem umówiona na rozmowę o pracę? - pytam, a ona podskakuje i patrzy na mnie spanikowana. Rzuca we mnie gniewnym spojrzeniem, pewnie dlatego, że nie obudziłęm jej wcześniej. Nic jednak nie mówi i szybko wyskakuje z pościeli. Wydaję z siebie ciche westchnięcie, po czym idę do pokoju obok. Moi rodzice zawsze wstają wcześniej i spędzają porę poranną w swojej sypialni.
Pukam, a po chwili do moich uszu dochodzi głośny głos mojego taty, który pozwala przekroczyć próg pokoju. Moja mama maluje się przed lustrem, a ojciec przegląda komputer. 
- Harry, ty jeszcze nie ubrany? Skarbie, migiem! Za 20 minut jedziemy do babci. Twoja siostra dotrze tam po rozmowie kwalifikacyjnej. - mówi i wstaje uśmiechając się do mnie. Podchodzi i podnosi swoje ręce do góry, by dosięgnąć moich włosów. Poprawia kosmyk spadający na moją twarz i lekko drażniący oczy, po czym żartobliwie ciągnie za moje policzki i wygania z pokoju. Cholera jasna, nienawidzę tego uczucia, ale nigdy jej o tym nie mówię. Wchodzę po schodach i słyszę, jak Louis z kimś rozmawia, więc przykładam ucho o drzwi. Kurwa, nie powinienem. Długo biję się z myślami, ale w końcu decyduję się podsłuchać jego rozmowę.
- Eleanor, musimy się spotkać. 
- Tak, tak. Dziś o 16.
- Nieważne, powiem ci na miejscu.
- Tak... ukhm ja ciebie też. 
Zaciskam pięści i przymykam oczy. Spokojnie Harry, to tylko rozmowa, powtarzam sobie. Z przyzwyczajenia spoglądam na zegarek wiszący nad drzwiami mojego pokoju. 12:27. Wchodzę do pokoju, a Louis wyłącza szybko telefon.
- Spokojnie, słyszałem. - warczę i powoli przemieszczam się do szafy. Bez celu przeglądam ubrania czekając na reakcję szatyna. Spodziewam się reakcji, która teraz nastąpi.
- Harry, to nie tak. - mówi i podchodzi do mnie. Jego głos otula moje ciało i przez nie mam gęsią skórkę, ale zaciskam zęby i staram się z całej siły nie rzucić się na niego i nie wypieprzyć najmocniej jak się da jako nauczkę. Muszę postąpić normalnie. Zasada ''Jestem Harry Styles i lubię pieprzyć facetów dając im nauczkę za zły czyn'' zostaje w tyle.
- No jasne, umawiasz się z nią. - fukam i zamykam mebel z hukiem. Zbliżam się do łóżka i siadam na nim z impetem.
- Powiedz mi tylko dlaczego? Dlaczego tak mnie okłamujesz?! Przecież ją kochasz! - krzyczę i wstaję, po czym idę do niego i zamachuję ręką nad jego policzkiem. Ten przymyka oczy i kuli się.
- Nie mogę. - szepcze i ponownie siadam na łóżku chowając twarz w dłoniach.
- Za bardzo cię kocham. Kocham i nigdy nie przestanę, Lou. Ale bardzo boli mnie to, że ty mnie nie.
- Harry. Umówiłem się z nią i chciałem zerwać nasze kontakty by być z tobą! - ujmuje moją twarz w swoje ręce. Palcem przejeżdża po moim policzku, ścierając mokre łzy.
- Przepraszam cię. Jestem bardzo przewrażliwiony i ty jesteś moim pierwszym chłopakiem.
- Spokojnie. Uwierz mi, ja też. Jakbym usłyszał taką rozmowę, nie wiem, co bym ci zrobił. Może wystarczyłoby tylko mocno cię wypieprzyć. - przyznaje i całuje moje usta. Śmieję się przez pocałunek, na słowa, które wypowiedział. Nie jest to zachłanny pocałunek czy też brutalny. Przepełniony jest bólem i tęsknotą. Pragniemy swoich ust jak nigdy dotąd.
- Harry! Louis! Chodźcie już! - krzyk mojej mamy budzi nas z transu. Wstaję i biorę mój telefon, po czym czekam na Louisa przy drzwiach, aż zbierze swoje manatki z mojego pokoju. Schodzimy po schodach, a już po kilku  minutach siedzimy w samochodzie. Droga do domu Louisa dłuży się niesamowicie i aż mam wrażenie, że zaraz stanie się coś złego. Ręce zaczynają mi drżeć i czuję, jak Louis łapie jedną pod moją kurtką. Uśmiecham się, ale uczucie nie znika. Coś się dzieje. Zanim jednak zaczynam się zastanawiać słyszę trzask i czuję przeszywając ból w głowie i klatce piersiowej. Po tym jest już tylko ciemność.


(posłuchajcie tego)

*Harry*

Dźwięk karetki, która dopiero co nadjeżdża trochę mnie budzi, ale gdy próbuję się podnieść kręci mi się w głowie. Decyduję wstać, po czym z bólem podnoszę głowę. Rozglądam się, a wiatr burzy mi fryzurę. Jednak nie to najbardziej mnie w tej chwili interesuje. Kiedy orientuję się, że leżę w aucie, a moje nogi są przygniecione przez fotel, na którym siedział mój tata, łzy zaczynają spływać mi po policzku. Wypadek. Szyby, z których zostały już tylko ostre szczątki, poszarpane siedzenia, wgniecione dziury w drzwiach i nieprzytomni ludzie. Kurwa, miałem to odczucie, że coś jest nie tak, to wszystko moja wina.
- Pomóżcie! Halo! - drę się, a ani Louis ani Gemma nie reagują. Również rodzice wydają się martwi. Ja pierdole, nie! Mimo, że nie umiem ruszać dolną partią ciała próbuję odpiąć ich pasy i wywlec z samochodu. Zanim jednak sięgam po rękę chłopaka widzę, jak parę dłoni próbuje otworzyć drzwi. Są zatrzaśnięte i jest potrzebna pomoc straży. Na początku próbują mnie wyciągnąć, ale zatrzymuję ich ruchy.
- Ja jestem cały, nic mi nie jest. Pomóżcie im, proszę. - łkam zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek poczuję ciepłe ręce mojej mamy, albo ojcowski uścisk od strony taty. A Louis? Jego rodzice na pewno będą obwiniać mnie z takiego powodu, że moi prawdopodobnie się nie obudzą.
Zatopiony w swoich myślach nie czuję, jak wyciągają mnie z samochodu i kładą na nosze.
- Chwila, wyciągnęliście ich? - pytam szarpiąc ramię ratownika.
- Tak, są już w drodze do szpitala. Proszę nic nie mówić, jako jedyny jest pan przytomny i niech pan nawet nie próbuje zasypiać. - po jego słowach jak na złość robię się senny, ale słucham mężczyzny i nie zasypiam. W duchu modlę się, by chociaż Louis przeżył. Nie chcę mieć i jego na sumieniu. Kurwa, co ja gadam?! Oni przeżyją i będzie tak jak dawniej!
Po kilku krótkich minutach jechania na sygnale w karetce dojeżdżamy do szpitala. Gdy drzwi pojazdu się otwierają, wywożą mnie na noszach, a ja lekko podnoszę głowę i rozglądam się za drugą karetką, w której mieli być przywożeni Louis, Gemma, i moi rodzice. Karetek nie ma, a ja bardziej przekonuję się do uczucia, że są już w szpitalu.
Jestem przytomny, ale to nie znaczy, że nic mnie nie boli. Moje nogi są przygniecione, a ja co chwilę stękam z bólu i robię się coraz bardziej zapłakany. Nikt nie stoi obok mnie i nie uspokaja, więc jestem szczęśliwy, że nikt nie ślęczy nade mną i nie mówi ''wszystko będzie dobrze'' bo to by mnie jeszcze bardziej wkurwiło.
- Zabieramy na salę operacyjną! Harry Styles, lat 21, wypadek samochodowy, ofiary 2 osoby. - słyszę, a moje serce się zatrzymuje. Ja pierdole.
- Jak to dwie ofiary?! Oni nie żyją?! - krzyczę i podnoszę się, na co młoda pielęgniarka podchodzi do mnie i delikatnie opuszcza moją klatkę piersiową w dół. Wyrywam się i próbuję wstać z łóżka, ale ból uniemożliwia stanięcie na nogi.
- Aaaagh! - jęczę i z powrotem upadam na łóżko. Moja głowa pulsuje, a ja wiem, że to wszystko przez ten cholerny wypadek, w którym prawdopodobnie, ba na pewno kurwa zginęły 2 osoby. Zaczynam drżeć i nawet nie zdaję sobie sprawy, kiedy czuję ukłucie w mojej ręce, a chwile potem zapadam w sen.

-----------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
Wiem, spierdoliłam po trochu we wszystkim. Ale nie miałam
czasu, naprawdę. Szkoła się zaczęła, a ja jestem zagrożona i muszę
uczyć się o 2 razy więcej.
Także przepraszam, że rozdział nie zadowala ani treścią ani długością, ale 
wiecie. Następne rozdziały postaram się wrzucać systematycznie.
Pozdrawiam, 
Malu.


2 komentarze:

  1. Omg !!!!!! Jejku, popłakałam się :'( dlaczego mi to zrobiłaś ?! ;) chce już następny rozdział bo jeju oby tylko Lou nie zginął i wgl hddskspapwnwhsusdh jesu nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji, jprdl
    @shipbulshit dzięki za powiadomienie ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA <3 :))))) http://whaslarrystylinsonff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K